poniedziałek, 27 listopada 2017

Prawybory w zjednoczonej opozycji

   Im bliżej wyborów samorządowych, a tak naprawdę całego wyborczego maratonu, tym bardziej widać, jak bardzo parlamentarna i pozaparlamentarna opozycja potrzebuje sensownej i klarownej formuły zjednoczenia, zrozumiałej dla wyborców i wciągającej ich w ten proces. Sekretne ustalenia liderów, czynione nad głowami władz własnej partii, nie mówiąc już o jej szeregowych członkach czy zwykłych głosujących obywatelach, kończą się tak jak w sprawie warszawskiej: najpierw Schetyna wysuwa Trzaskowskiego tak jakby żadnych rozmów koalicyjnych nie było, potem Petru idzie w tej sprawie na ustępstwa i ogłasza je publicznie, nie pytając o zgodę nawet szefowej własnego klubu czy zarządu, po czym przegrywa partyjne wybory. W efekcie nikt nie wie, czy jest porozumienie, jakie oraz kogo i do jakiego stopnia zobowiązuje. To przykład modelowy, jak nie wolno prowadzić polityki, jeśli ma ona być wiarygodna przynajmniej dla własnego zaplecza i elektoratu. Im więcej konspiracji i zakulisowych zagrywek, tym wątlejsze społeczne poparcie dla ich rezultatów. Elektorat PiSu toleruje takie rzeczy i uważa je za normalne, bo model wodzowski traktuje jak przyrodzony. Elektorat antyPisu pragnie zjednoczenia i wspólnej listy, ale na zrozumiałych i czytelnych zasadach.
   Polityczny cel operacji jest jasny jak słońce - doprowadzić do wspólnych list Polski niepisowskiej w wyborach samorządowych oraz zbudować w tej sprawie sojusz najszerszy z możliwych - jego podstawą muszą być opozycyjne partie, ale obejmować powinien również bezpartyjnych samorządowców, ruchy obywatelskie (tak zwane miejskie w przypadku większych miast) i kandydatów NGOS-ów. Niedopuszczalny jest zarówno dyktat partii najsilniejszej, jak i parytety ustalane w wąskich gronach za zamkniętymi drzwiami. Szefowie partii muszą się przełamać i zerwać z nawykami wodzowskimi i centralistycznymi; jeśli tego nie uczynią, nie osiągniemy ani szerokiego porozumienia, ani też wyborczego sukcesu w skali kraju. Chaotyczny żywioł będzie wojował ze zwartą i karną maszyną Kaczyńskiego - lokalnie z pewnością odniesie sukcesy, ale tej maszyny nie zatrzyma, nawet nie spowolni jej biegu.
   Mechanizm polityczny, który buduje wiarygodność kandydatów bądź listy, wciąga ludzi w proces ich wyłaniania, wreszcie jest najsprawiedliwszy i najbardziej transparentny, to powszechne prawybory. Powszechne, czyli dopuszczające każdego obywatela, który podpisze się pod minimum programowym Polski demokratycznej, praworządnej i samorządnej. Prawybory stanowią normę we Francji i w USA (tam od zawsze organizuje je aparat państwowy), uczestniczy w nich zazwyczaj kilkanaście procent obywateli; stanowią najbardziej demokratyczną formę wyłaniania kandydatów. Alternatywą jest bowiem głosowanie członków  ugrupowania czy koalicji względnie - jak w naszym przypadku - arbitralna decyzja szefa bądź starszyzny partyjnej. Prawybory przenoszą decyzję najniżej jak można: oddają ją w ręce zainteresowanych wyborców. Eliminują zakulisowe zabiegi u liderów, interwencje centrali i powszechne dziś argumenty finansowe (kandydat finansuje część czy całość kampanii za tak zwane miejsce biorące). Jeśli są dobrze zorganizowane, ich wyniku nie sposób sensownie podważyć. Suweren zdecydował, sprawa jest zamknięta.
   Rysują się trzy zasadnicze warunki powodzenia tego przedsięwzięcia: zgoda polityczna głównych partii i ruchów społecznych co do samej idei, wypracowanie precyzyjnych reguł prawyborczej gry oraz szybkie podjęcie kierunkowej decyzji: wspólne listy kandydatów muszą być gotowe najpóźniej do końca lipca, potem wchodzimy już we właściwą kampanię wyborczą, w której zmierzyć się trzeba będzie z prawdziwym przeciwnikiem. Mamy więc przed sobą osiem miesięcy - czasu na organizację jest więc dosyć, jeżeli liderzy nie będą zwlekać. W przypadku sejmików wojewódzkich i wielkich miast alternatywą może być konstruowanie wspólnej listy w oparciu o średnią aktualnych sondaży - wyłącza to jednak z gry, a w konsekwencji z poparcia, ruchy obywatelskie i miejskie, w znacznej mierze również bezpartyjnych samorządowców.
   Naturalnym kontekstem powszechnych prawyborów zjednoczonej opozycji jest polski model partii AD 2017: wodzowski, skrajnie scentralizowany i hierarchiczny. Powszechną praktykę stanowi przywożenie kandydatów-spadochroniarzy w teczce, ubezwłasnowolnianie lokalnych struktur i arbitralne decyzje centrali. W krajach starej Unii, na pewno w Niemczech, Holandii i całej Skandynawii PiS i PO byłyby natychmiast zdelegalizowane z powodu antydemokratycznych statutów i jeszcze bardziej antydemokratycznej praktyki. Prawybory powinny przełamać te fatalne praktyki i skutkować w przyszłości głęboką reformą partii politycznych, której potrzebujemy jak powietrza, jeżeli chcemy obronić polską demokrację na dłużej i nie opierać się wiecznie na pospolitym ruszeniu.
Paweł Kocięba-Żabski
Więcej na stronie obywatelerp.org 
   

10 komentarzy:

  1. To jedna z niezwykle trafnych diagnoz i analiz. Zgadzam się z jej tezami. Nie mniej, i tu pojawi się w moim komentarzu sarkazm, mamy problem. Ani partie, przyzwyczajone do skuteczności dotychczasowych metod, ani tym bardziej ich wodzowie, również przyzwyczajeni do skuteczności dotychczasowych metod "nie odpuszczą". Uczestniczę w bardzo wielu spotkaniach, w których uczestniczą liderzy centralni, ale także lokalni czołowych partii. Jestem przerażony. Nie odrobili lekcji jaką dał nam PIS. Generalnie - amatorstwo. To nie są zawodowcy. Jeżeli ich nie stać na profesjonalne działanie niech wynajmą firmy doradcze. Niech posłuchają jak skutecznie wygrywać. Czasy amatorstwa minęły. Jest czas fachowców. Boje się, że dopiero klęska wyborcza wymiecie "stare" kadry i zacznie się budowanie nowoczesnych partii oparte o nowoczesne metody działania. Najbliższa temu jest właśnie Nowoczesna, choć do tej pory nie była to moja partia. Przestańmy się licytować na populizm. Zacznijmy budować nowoczesne społeczeństwo oparte o klasę średnią, która wszędzie, gdzie jest postęp, stanowi dominująca siłę społeczną. To ludzie młodzi, przedsiębiorczy, z wyobraźnią, z pomysłem na życie. To oni zdecydują o naszym sukcesie, równie wyborczym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce w ciągu dwóch lat wszystko się zmieniło. Potrzebni są generałowie tej wojny, a nie kilku poprzednich. Nic już nie wróci do stanu z późnego Tuska.

      Usuń
    2. Potrzeba, i to na gwałt, nowych generałów, i do tego marszałka.

      Usuń
    3. Mamy już przecież społeczeństwo oparte o klasę średnią - rachityczną i wręcz karykaturalną. To właśnie marność tej klasy decyduje, że dopóki koniunktura gospodarcza jest tak dobra jak obecnie, ludzie są generalnie zadowoleni ze swojej własnej sytuacji ekonomicznej a więc mniej skłonni do jakiegokolwiek wysiłku w kierunku politycznej zmiany.

      Usuń
    4. Eh dolo Obywatela, oczy ci zawiazano i nie wiesz w ktora strone sie udac...no bo po lewicy to lewaki, po prawicy to pisowcy a po srodku jak wyzej wspomniano "rachityczna srednia klasa"...no i to wolanie o generalow, o marszalka.
      Zdejmij Obywatelu ta szmate z oczu i spojrz na Twoja Polske...Larum graja zewszad slychac, wiec zakasaj rekawy i zacznij sie starac by wola Twoja rozkazem sie stala. Nawolywaniem o przywodcow......osmieszamy sie. No coz, to troche zgodne z natura Polaka.....daj im przywodce to pojda z nim na koniec swiata.....samemu poszukac go, albo i sie zglosic....to juz pewnie ciezsza praca.
      A Autor postu jasno na koncu powiedzial......dzis czas jest na fachowcow - czy nikt nie czyta tych pieknych slow? Czujemy sie fachowcami to zglaszajmy nasz akces do pracy....a potem do parti ktore sa silne i zaczynajmy rozmowy - bo na tym to polega. Zeby grac, trzeba byc w grze....wtedy nawet o wygranej mozna snic.

      Usuń
  2. Nie zgadzam sie z tym komentarzem, bo zniszczymy sobie jakiekolwiek szanse na zwyciestwo...moze za jakis czas dojdziemy do tego....dzis taka forma demokracji nie ma szans, bo czasu na o za malo. Zmiany w ordydancji wyborczej ktore wprowadza PIS preferuja duze partie....jak do tego dodamy zmiany granic....to juz kompletnie bedziemy "my czysci demokraci zalatwieni".....nie potrzeba nam prezjecia sadow czy TK...wiekszosc swoje zrobi. Zwyciestwo na dzien dzisiejszy jest mozliwe w jednym przypadku - polaczenia sil wszystkich partii i ruchow przeciw pisowi. Po zwyciestwie....nalezy bezwarunkowo wrocic do wypracowania podmiotowosci z tzw Uni dla dobra Kraju...Na dzien dzisiejszy...przeprowadzanie prawyborow, podawanie na tacy do grilowania zwyciezcow, by pis mial czas sie przygotowac do niszczenia kandydatow - Panie Pawle - juz przegralismy jezeli pojdziemy Pana droga.

    Dodam rowniez, ze Pana interpretacja o kandydacie Trzaskowskim...tez chyba nie jest trafiona - bo od dlugiego czasu funkcjonowala poropozycja Nowoczesnej...i tu nie mial Pan problemu? On mogl walczyc i w niewybredny sposob....atakowac PO. Dlatego ruch platformy z wystawieniem Kandydata ja osobiscie uwazam za trafiony. Teraz tylko nalezy dazyc do tego by sie dogadali i to w jak najszerszym spektrum.
    Z naszej strony powinnismy nalegac by to robili i to za zamknietymi drzwiami, tak by nie wynioslo sie do PIS. By nie bylo grillowane na fejsbuku....(uzasadnienie wyzej). Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeceniamy mityczne zjednoczenie partii opozycyjnych, mityczne i nierealne w warunkach w których nie do końca wiadomo kto jest w opozycji. Z punktu widzenia mniejszych partii, nie widać oczywistych korzyści w możliwej ugodzie z PO. Większym od braku "jedności" problemem jest niedojrzałość całego systemu, nie chronionego mocnym prawem, dającemu się zmieniać dowolną niezgodną z Konstytucją ustawą na pięć minut przed wyborami (w razie potrzeby odczuwanej przez koalicję rządzącą, ustawa skróci czas karencji do pięciu minut). Częścią tej niedojrzałości jest bezprogramowość żądnego posad za wszelką cenę PSL i nieskuteczna naiwność partyjek lewicowych, prowadzące do prawdopodobnego marnowania głosów przez ich wyborców. W warunkach braku układu pomiędzy partiami, PiS przynajmniej nie wie co ich czeka i musi majstrować przy ordynacji w ciemno - nie ma więc tego złego, co by na dobre nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  4. W opozycji do PiS jest ten, który pragnie w niej być. Okręgi do sejmików pisowscy komisarze powołają jak najmniejsze, tak by realny próg ustawić na poziomie 25%. Lista opozycji musi być wspólna i jak najszersza; nie ustali jej Schetyna w swojej pieczarze, ani też partyjni liderzy za zamkniętymi drzwiami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Problem lezy tylko w tym by uwierzyc.....ze przeciw tsunami trzeba sie bronic podobnie....przeciwwaga, to jedyny sposob. Nie rozumiem stwierdzen..mityczna opozycja, nie wiadomo kto w niej jest, korzysci oczywistych nie widac - sorry ale na starcie "Unknown" popelniasz falstart. Regula jest taka - zapraszamy do rozmow....omawiamy wszystko za zamknietymi drzwiami...tak by kazdy byl zadowolony, a nastepnie zaczynamy dzialanie. Jezeli do tgo nie dojdzie ...to PO jako najsilniejsza partia pojdzie za ciosem. I im blizej wyborow tym to ona bedzie zyskiwala na znaczeniu...mniejsze partie, nie dosc ze straca szase na "zamieszanie w kotle" to jeszcze nikt nie bedzie ich bral pod uwage. To jest problem mlodych demokracji, kiedy to kazdy mysli najpierw o sobie, o zyskach ....a na koncu o Kraju.
    Nikt nie pamieta o najwazniejszym......kazda dyskusje nalezy rozpoczac od jednego....dla Kraju najlepsze bedzie: prosze sobie dopowiedziec.

    OdpowiedzUsuń
  6. W zasadzie o tezach jakie tu podaje autor wiemy od dawana ... i co z tego? Zmieniło sie coś? nawet KOD chyba w większości miast gdzie istnieje nie potrafił nawiązać sojuszniczych relacji z większością niepisowskich środowisk i NGOsów. Jestem za koalicją którą to kreśli autor ale jeśli reguły gry narzuci PO, partia która jest odpowiedzialna najbardziej za niszczenie pzrez PiS dorobku 27 lecia, na listach wyborczych na biorących miejscach będą skompromitowane nazwiska bosów autorytarnej partii, to w życiu nie oddam głosu na coś takiego. A jestem pewien, ze zgodnie z zasadą 6 miesięcy pojawi się w Polsce komitet wyborczy nie obciążony politrukami ekipy późnego Tuska na który będzie warto oddać głos

    OdpowiedzUsuń