czwartek, 15 listopada 2018

Dolny Śląsk: trzy wielkie grzechy Schetyny i jeden Dutkiewicza


Grzech pierwszy - pierworodny

Dolnośląski sejmik jest jedynym, w którym PiS uzyskał zdolność koalicyjną i jedynym na ścianie zachodniej, w którym od wczoraj współrządzi. Jest to macierzysty sejmik Grzegorza Schetyny i ta bolesna porażka bezpośrednio go obciąża. Na sześciu bowiem radnych Bezpartyjnych Samorządowców czterej to byli członkowie Platformy, którzy w różnym czasie się z nią pożegnali po konfliktach ze Schetyną i jego dolnośląskim otoczeniem. Konflikty te w każdym przypadku miały identyczne tło: kto nie jest wiernym i absolutnie posłusznym żołnierzem wodza, ten prędzej czy później musi odejść. Kwestią czasu pozostawała samoorganizacja "salonu odrzuconych" wsparta przez niezależnych wójtów, burmistrzów i starostów. Tę grupę, której reprezentacja w większości poszła w końcu z PiSem lider PO wyhodował sobie na własne życzenie. 
W 2013 roku antyschetynowa wewnątrzpartyjna opozycja jednoznacznie wsparta przez Tuska pokonała go na regionalnym zjeździe w Karpaczu. Odtąd województwem rządziła koalicja PO Protasiewicza i samorządowców Rafała Dutkiewicza. Gdy Schetyna wybrany został przewodniczącym Platformy natychmiast rozwiązał struktury regionalne partii i wprowadził komisarza. W efekcie w ostatniej kadencji przez dwa lata władzę sprawowała koalicja oparta o Dolnośląski Ruch Samorządowy, z PO w charakterze opozycji. Taka sama sytuacja panowała w we wrocławskiej radzie. PO weszła wprawdzie do koalicji w lipcu 2016, ale odbyło się to w wyniku kolejnego buntu radnych przeciwko Schetynie - on sam chciał obalić marszałka Przybylskiego wspólnie z PiSem. W tych warunkach poziom zaufania pomiędzy niezależnymi samorządowcami a schetynową Platformą spadł do zera, co wydało teraz zatrute owoce. Polityka brutalnej siły i oddziału wiernych żołnierzy stworzyła naturalną opozycję, która w końcu przesądziła sprawę.

Grzech drugi

Od przynajmniej dwóch kadencji prezydent Lubina Robert Raczyński tworzył formację Bezpartyjnych Samorządowców cierpliwie wykorzystującą twardą politykę szefa PO. Szybko stało się jasne, że jeżeli staną się oni języczkiem u wagi, pójdą raczej z pisowską władzą, skrzętnie targując korzyści. Klucz do władzy na Dolnym Śląsku pozostawał w rękach samorządowców skupionych w DRS i orientujących się na Rafała Dutkiewicza. Ich koalicja z KO, a nawet zwyczajne wejście na jej listy przesądziłoby zapewne sprawę i skutecznie zablokowało PiS. Przewodniczący Schetyna stwierdził w zaufanym gronie, że nie będzie negocjował z Dutkiewiczem. Oznaczało to utratę kilku mandatów decydujących o zwycięstwie.

Grzech trzeci

Kuriozalny przebieg miały same negocjacje z Bezpartyjnymi. PiS wystawił do nich premiera i szefa kancelarii z nieograniczonymi pełnomocnictwami, Schetyna zaś szefa regionalnej PO. Wyglądało na to, że pozoruje rozmowy zdając sobie sprawę z amunicji, jaką dysponuje przeciwnik. W dodatku PiS błyskawicznie przeciągnął na swoją stronę jedynego radnego startującego z listy PSL, który nie otrzymał ze strony Koalicji Obywatelskiej żadnej wiążącej propozycji. Korzyści oferowane przez negocjatorów PiS były olbrzymie: obniżenie podatku miedziowego, kilkanaście znaczących inwestycji, wreszcie posady w skarbowych spółkach. Tej ofercie negocjatorzy KO nie przeciwstawili żadnej sensownej kontrpropozycji. Pozostał moralny nacisk na Bezpartyjnych, którego skuteczność osłabiała jednak świeża pamięć o traktowaniu przez Schetynę.

Grzech Rafała Dutkiewicza

Wśród niezależnych samorządowców od dłuższego czasu dominowały dwie grupy: skupiona wokół Dutkiewicza i marszałka Przybylskiego oraz właściwi Bezpartyjni Samorządowcy prezydenta Lubina Roberta Raczyńskiego. Decydujące okazało się zachowanie liderów. Raczyński parł do celu jak czołg, Dutkiewicz się wahał i hamletyzował. W czerwcu ogłosił budowanie własnej listy, w lipcu się z tego wycofał, w sierpniu powrócił do tego projektu. W międzyczasie jednak Przybylski zawarł sojusz z Raczyńskim i stało się jasne, że ta konstrukcja przechwyci antypartyjny elektorat. Po raz kolejny okazało silę, że polityka nie znosi próżni, a kluczowa jest konsekwencja i tempo działania.
Podsumowując: podzielam moralne oburzenie Obywateli RP i Józefa Piniora na sojusz samorządowców z siłą jawnie antysamorządową i demolującą państwo - stanowi on jednak bezpośredni skutek polityki prowadzonej latami przez przewodniczącego PO. Twarda i bezwzględna gra przynosi efekty w warunkach dominacji, staje się natomiast przekleństwem, gdy staje się zależnym od jej niegdysiejszych ofiar.
Paweł Kocięba-Żabski

3 komentarze:

  1. Dobre chłodne podsumowanie. Pewnie będziemy teraz obserwatorami, jak to bezpartyjnie raz będą zrywać po to żeby zaraz znowu zawierać koalicję. Taka gra dla gry. Psy pewnie będą szczekać ale karawana pojedzie dalej. Stanowiska w spółkach państwowych, potem wojewódzkich, miejskich. Oj będzie ciekawie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "wreszcie posady w skarbowych spółkach"- to dotyczy całego kraju. To choroba polskiej polityki i gospodarki. Oczywiście - Balcerowicz musi wrócić i sprywatyzować do końca.

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, że korupcja polityczna wprost jest związana z państwową własnością.

    OdpowiedzUsuń