Ojciec Ludwik Wiśniewski, dominikański duszpasterz, z którym w latach osiemdziesiątych blisko współpracowałem, od wielu lat odważnie krytykuje polską hierarchię, czy też raczej tłumaczy cierpliwie, gdzie jest Ewangelia i jej duch, a gdzie ich coraz bardziej dramatycznie brakuje. W marcu napisał kolejny list do naszych biskupów, który Tygodnik Powszechny przytoczył w skrócie w najnowszym numerze. Ojciec Ludwik ujął swoje dictum w sześciu zwięzłych podtytułach: kościół w państwie, Chrystus Królem, zamknięty dom, kłopot z papieżem, nacjonaliści i nienawistnicy oraz pisanie historii na nowo. Niezwykle rzadko się zdarza, by ktoś tak celnie uchwycił sedno sprawy, dlatego pozwolę sobie omówić rozdział po rozdziale.
Kościół w państwie - pod żadnym pozorem nie wolno mieszać porządku kościelnego i religijnego z państwowym, kościół winien wystrzegać się grzechu triumfalizmu - wynika to wprost z konstytucji "Gaudium et spes" soboru watykańskiego II, naszej konstytucji, nawet z konkordatu. Niedopuszczalne i godne ubolewania są mityngi polityczne, których zmanipulowaną częścią jest eucharystia - Ludwik wprost pisze w tym miejscu o miesięcznicach smoleńskich; msza nie może być ozdobnikiem podnoszącym rangę wydarzenia. Ustawodawcy powinni pozostać bezwzględnie autonomiczni wobec kościoła, tenże nie może wiązać ich sumień i straszyć ich ekskomuniką za nieposłuszeństwo. Prawo naturalne i prawo państwowe to odrębne byty, na tym polega przyjazny rozdział państwa i kościoła.
Chrystus Królem - niedawny akt przyjęcia Chrystusa jako polskiego Króla i Pana stanowi gwałtowny zwrot w stanowisku naszego episkopatu. W liście pasterskim z 2012 roku biskupi pisali wprost: "myślenie, że po obwołaniu Chrystusa Królem Polski wszystko zmieni się na lepsze jest iluzoryczne i wręcz szkodliwe dla ... zbawienia w świecie... Nie potrzebuje On żadnej formy intronizacji". Co się zmieniło? Od dołu oddziałały ruchy intronizacyjne, opierające się na objawieniach Rozalii Celakówny, od góry natomiast coraz powszechniej w Polsce przyjmowane twierdzenie arcybiskupa Lefebvre'a, że na II soborze doszło do detronizacji Chrystusa i niezbędne jest jego ponowne ukoronowanie.
Zamknięty dom - arcybiskup Stanisław Gądecki wielokrotnie wzywał do tego, aby każda parafia przygotowała się na przyjęcie uchodźców, w podobnym duchu wypowiadali się kardynał Nycz i prymas Polak. Jednak tego głosu nie słychać: raz dlatego, że brzmi za słabo, dwa dlatego, że państwo te głosy całkowicie ignoruje i propagandowo zagłusza, po trzecie ponieważ dominujący przekaz kleru jest dokładnie odwrotny: "Nie jesteśmy ksenofobami ani niegościnni, ale mądrzy i nauczeni - jak raz wpuścisz do domu obcego, to możesz sobie zgotować wielką biedę"- to cytat z biskupa płockiego w sytuacji półoficjalnej. Odwrócenie się "gościnnej, katolickiej Polski" od uchodźców jest zgorszeniem dla świata, odejściem od Ewangelii i czynnikiem demoralizującym społeczeństwo.
Kłopot z papieżem - nikt poważny nie kwestionuje u nas jego nauczania, ale jedynie na powierzchni. W głębi wyczulone uszy wyczuwają szemranie, że "coś z tym papieżem jest nie tak". - Nie czytam tego papieża - powtórzył parokrotnie znany polski teolog. Kamieniem obrazy stała się komunia dla rozwiedzionych i żyjących w "niesakramentalnych" związkach, którą Franciszek uznał za możliwą w adhortacji "Amoris laetitia". W Polsce adhortację uznano za "niejasną i nieprecyzyjną", a biskup Józef Wróbel oświadczył dziennikarzom wprost, że rozwodnikom komunia nie była udzielana przed "Amoris laetitia"i nie będzie także po niej. Narasta w polskim kościele poczucie, że tak naprawdę nasi biskupi nie przyjmują nauczania Franciszka.
Nacjonaliści i nienawistnicy - polski nacjonalizm wyrosły na myśli Romana Dmowskiego jest nierozerwalnie związany z katolicyzmem. Katolicyzm rozumiany tutaj nie religijnie lecz kulturowo stanowi esencję "narodowego państwa polskiego". Ta narodowo-katolicka idea jest neopogańska ze swojej istoty, bezpośrednio wykorzystuje bowiem religię do celów politycznych. Nacjonaliści wiążą się z zorganizowanymi grupami kibicowskimi, nagminnie używają też języka nienawiści wobec obcych. Zdecydowanie w dobrym kierunku idzie "Chrześcijański kształt patriotyzmu" - dokument konferencji episkopatu. Zabrakło tam jednak jednoznacznego stwierdzenia, że zaraza nacjonalistyczna zakorzeniła się też w kościele, za co biskupi powinni wyrazić skruchę oraz apelu do kapłanów, aby wystrzegali się wątków nacjonalistycznych w głoszonych kazaniach. Biskupi powinni też dokonać przeglądu wydarzeń mieniących się katolickimi: miesięcznic smoleńskich, audycji Radia Maryja, artykułów Naszego Dziennika pod kątem mieszania modlitwy z agresją, a nawet z nienawiścią.
Pisanie historii na nowo - następuje ono wtedy, gdy ostatecznie zohydzi się Wałęsę i oskarży o najgorsze. Wyrzuca się z niej największe nazwiska jak Geremka czy Mazowieckiego, ogłasza się, że III RP ufundowana na micie założycielskim Okrągłego Stołu jest u korzeni znieprawiona i musi upaść. W zamian ustanawia się nowe mity, jak żołnierze wyklęci czy zamach smoleński - nowa wersja historii wkracza już do szkół. Biskupi byli świadkami rodzącej się Solidarności, strażnikami prawdy w Magdalence i przy Okrągłym Stole, współbudowniczymi kompromisu prowadzącego do niepodległej Polski. Ich głos jest dziś niezbędny - nie chodzi tylko o Wałęsę - bo ktoś usiłuje odebrać Polakom ich piękno i heroizm.
Ojciec Ludwik kończy piękną inwokacją, którą przytaczam dosłownie: "Cóż ci się stało Polsko, że zamknęłaś swoje drzwi przed potrzebującymi pomocy? Cóż ci się stało, że zagubiłaś solidarność i tolerujesz zakłamanie i nienawiść? Cóż ci się stało, że profanujesz wiarę ojców i wciągasz ją w służbę egoistycznej polityki? Cóż ci się Polsko stało?"
Paweł Kocięba-Żabski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz