sobota, 3 czerwca 2017

Wielka polska Solidarność zmyka w popłochu przed małym uchodźcą

   Za wolność waszą i naszą - wołali przez cały XIX wiek polscy rewolucjoniści i czynem dowodzili prawdziwości tego zawołania: od wiosny ludów przez Włochy Garibaldiego po komunę paryską. Samo określenie Polak kojarzyło się w Europie z buntem wobec autokracji, niezgodą na tyranię i przede wszystkim z solidarnością z ofiarami przemocy, gdziekolwiek by ona nie straszyła. Sprzyjał temu co prawda brak niepodległości i zaborcy, jednak historyczna pamięć pozostawała w zgodzie z romantycznym wyobrażeniem - premiowała tych, którzy dokonywali trudnych wyborów, wymagali od siebie poświęcenia zanim zażądali czegokolwiek od innych.
   "Solidarność" znakomicie wpisała się w tę tradycję, utrwalając stereotyp niezłomnych rewolucjonistów, solidarnych z mniej szczęśliwymi narodami zamkniętymi za żelazną kurtyną. W sensie symbolicznym polska "Solidarność" wywalczyła wolność dla całego międzymorza, wraz z Pribałtiką, Ukrainą i Białorusią. Polak - czyli ten, który przynosi wolność, zdecydowanie bardziej, niż ten, który kradnie samochody. Był to obraz i stereotyp na wyrost, jednak z grubsza odpowiadał  realnemu przebiegowi wydarzeń. Z czym się będzie Polak kojarzył za chwilę? Głównie z tanim cwaniaczkiem, który chce Europę wydoić na maksa, za to z jej wolnościowym i solidarnym przesłaniem nie chce mieć nic wspólnego. - Ani jednego uchodźcy - woła premier Szydło i dobrze wie, co robi, patrząc na sondaże. Skąd w społeczeństwie, które było znane z gościnności i otwartości, tak radykalna i gwałtowna zmiana? Czy zmieniliśmy się na dobre i już na zawsze?
   Przecież wszyscy wiemy, że nie oczekuje się od nas przesadnych poświęceń - tak naprawdę może setnej części tego, na co już zdobyli się Niemcy czy Szwedzi, bo tak się ma przypisane nam 7,5 tys. do miliona i więcej. Przecież syryjscy uchodźcy nie tęsknią do Polski, żaden potop nam nie grozi. Tymczasem w Turcji niespełna dwukrotnie większej od nas uciekinierów z Syrii jest ponad cztery miliony, w maleńkim Libanie półtora miliona. Naprawdę nas nie stać na minimalny wysiłek? Rzeczywiście chcemy być kojarzeni ze skrajną małostkowością i tępą wsobnością? Gdy obserwowałem poznańskie zadymy "Naszości" wojującej z paradami równości, do głowy mi nie przyszło, że owa naszość weźmie niebawem rząd dusz w narodzie. Naszość całkiem niepodobna do naszej tradycji, za to wielce z siebie dumna i zadowolona.
   Czy przeciętny francuski albo niemiecki zjadacz chleba marzy o obcowaniu z uciekinierami z Syrii? W żadnym wypadku, jednak człowieczeństwo nie pozwala mu obrócić się do tych ludzi plecami. To nie jest misja samobójcza opiewana przez nasze prawicowe mądrale, tylko przejaw człowieczeństwa właśnie, trudnego wyboru między własną wygodą i egoizmem, a wrażliwym sumieniem. Na tym tle nasze deklaracje i wybory lokują nas w jaskini, do której obcych neandertalczyk nie wpuszczał z zasady. Ani jednego! I na tym PiS chce ugrać drugą kadencję. Niewysokiego jest mniemania o rodakach, zresztą starannie ich w tej sprawie od dwóch lat obrabia. Ani jednego! I taką właśnie chrześcijańską twarz pokażemy światu. To właśnie my, dumni Polacy z Solidarności!
   Dziwnie poczują się niezliczeni dobroczyńcy, którzy przez lata pomagali polskim emigrantom na całym świecie - emigrantom oficjalnie politycznym, po prawdzie w przeważającej mierze ekonomicznym. Polak wziął, nie podziękował, nie pokwitował - teraz pokaże, kim jest naprawdę. Gdyby putinowska Rosja naprawdę zbrojnie zajęła nasz kraj, nie spodziewajmy się powtórki z dobroczynności.  Będziemy już znani jako skrajni niewdzięcznicy, którym się z założenia  nie pomaga.
Paweł Kocięba-Żabski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz