W sobotę wieczorem przeżyłem deja vu, jak jeszcze nigdy w życiu. Znowu ten nieobliczalny Frasyniuk rozrabia i szarpie się z siłami porządku, zupełnie jak w 82, 85 i 88 roku. Inni działacze jakoś potrafią na tyłku wysiedzieć, a ten Hucuł jakby miał owsiki. Wymowne obrazki z przystojnymi i pięknie wyszkolonymi mundurowymi to jedno, a znakomite komentarze części niegłupiej skądinąd publiczności to zupełnie inna bajka. - Po co się szarpią, tylko pomagają Kaczorowi zewrzeć szeregi i mobilizują wroga - powiadają liczni mądrale - przecież te miesięcznice już gasły w oczach, a uczestników dręczyła nuda. Obywatele RP ze swoimi białymi różami tylko niepotrzebnie dostarczają prezesowi nowego paliwa. A ten Frasyniuk? starszy pan dobrze po sześćdziesiątce szarpie się z policjantami jak jakiś gówniarz! Przecież to wszystko niepoważne.
Identyczne teksty słyszałem od zacnych solidarnościowych profesorów trzydzieści lat temu z okładem. Po co ich prowokować? Przecież to zablokuje starania frakcji odwilżowej w politbiurze, a wzmocni twardogłowych. Wedle tej teorii i wtedy i teraz i Frasyniuk i wszyscy pozostali antypisowscy radykałowie powinni ułożyć się wygodnie na szezlongu i uciąć sobie dłuższą a smaczną drzemkę. Kaczyński nie dostałby nowego paliwa, jego opowieści o wrażej agenturze zawisłyby w absolutnej próżni i cały gmach dobrej zmiany osunąłby się w proch pod ciężarem obezwładniającej nudy.
Ta śmiała strategiczna koncepcja już w 1986 roku posiadała pewne myślowe wady, na przykład taką, że komuna, choć uśpiona i śmiertelnie znudzona jednakowoż porządzić mogła jeszcze w Polsce jakieś dwa, może trzy pokolenia. Przypadek PiSu jest radykalnie odmienny: jemu ogólna senność i apatia służy jak rzadko - to partia młoda i pełna zapału, głodna władzy i nienasycona. Im bardziej publiczność uwierzy, że przecież wszystko jest z grubsza normalnie, nic się specjalnego nie dzieje, a niewielkie anomalie zawsze występują, tym łatwiej i szybciej opanują kraj, od góry do samego dołu.
Jak można atakować miesięcznice o religijnym charakterze, przecież to niesmaczne i w Polsce musi spotkać się z powszechnym potępieniem! I tu dotykamy wreszcie sedna sprawy - dla PiSu wszystko co ich dotyczy jest w gruncie rzeczy religijne, tak święta i z gruntu polska jest ich sprawa. Dokładnie po to był i jest kult smoleński, by wszystko co dotyczy fundamentów ruchu nabierało sakralnego charakteru, stawało się na dobrą sprawę sacrum wcielonym. Zabieg wydaje się z pozoru dziecinny, ocierający się o ludową naiwną pobożność. Nic bardziej mylnego! To skuteczna do bólu polityczna strategia świetnie żerująca na dewocyjnej psychologii Polaków.
Dlatego obywatele RP wzbudzili taką wściekłość prezesa i jego otoczenia, dlatego szybciorem dla tego jednego przypadku zmieniono ustawę o zgromadzeniach, dlatego każdego dziesiątego na Krakowskim Przedmieściu gromadzone jest pół warszawskiego garnizonu. Tego dnia złodzieje mają używanie, mogą wreszcie działać na własnych warunkach. Obywatele RP uderzyli w nerw przeciwnika i na nic się zdadzą dobiegające jęki o profanacji i świętokradztwie. Jeśli ktoś w to wierzy i tak jest dla strony wolnościowej stracony.
I jeszcze o szarpaninie Frasyniuka z funkcjonariuszami - Władek się musi nauczyć, że im potężniejszy młodzian nim rzuca, tym bardziej on musi trzymać ręce z tyłu i patrzeć pokornie w ziemię. I niech dziękuje Bogu, że chłopaki tym razem nie użyli paralizatora.
Paweł Kocięba-Żabski
Dobry artykul.....ale Wladek...nie sluchaj ostatniego zdania.....oni przeciw Tobie nie uzyja paralizatora. Predzej my Ciebie na sile uwolnimy. Nie damy sie.
OdpowiedzUsuńWładek jest Władkiem i już niczego się nie będzie uczył. Nie musi. Wszystkie historyczne zakręty wyrabia jak trzeba :)Nigdy nie zawodzi...
OdpowiedzUsuń