Niełatwo jest wybijać się na niezależność przy naczelniku Kaczyńskim. Najpierw Macierewicz odciął prezydenta od armii uderzając w gen. Kraszewskiego, teraz Ziobro swą zatrutą artylerię skierował na Michała Królikowskiego, który dał twarz prezydenckim projektom sądowym i zapewne przesądził o ich kształcie. Najpierw "adwokat mafii vatowskiej", teraz już z grubej rury "piorący pieniądze pochodzące z przestępstwa" - tak Królikowski awansował w zbrodniczej hierarchii tuż przed drugą wizytą Jarosława w Belwederze, gdy ten chciał rozmawiać z prezydentem z odbezpieczoną spluwą w kieszeni. PiS w takich sprawach nigdy nie żartuje: jeśli ktoś chce zachować minimum niezależności, musi liczyć się z brutalnym uderzeniem; na początek we współpracowników, potem w rodzinę, wreszcie w siebie samego. To styl dintojry uprawiany bez najmniejszych zahamowań, przy okazji ważna lekcja pokazowa dla szerszej i węższej publiczności: gdyby ktoś miał ochotę iść tą drogą, serdecznie zapraszamy.
Kaczyński spuszczając wściekłego (bo głęboko urażonego) Ziobrę ze smyczy, liczył zapewne na przysłowiową miękkość charakteru Andrzeja Dudy. Szło o zmianę projektów w ostatniej chwili po powrocie z USA, niejako rzutem na taśmę: w poniedziałek prezydent może przecież ogłosić cywilizowaną wersję Królikowskiego, może też błyskawicznie nanieść zmiany pożądane przez PiS. Prezydent kazał niestety swoim prawnikom pracować na dokumentach ziobrowych - spór idzie więc głównie o ewentualną drugą izbę KRS i przerwanie kadencji sędziów Sądu Najwyższego. Duda również grał wcześniej ostro, oświadczając oficjalnie Terleckiemu, że w razie wypaczenia jego intencji w parlamencie nie zawaha się zawetować po raz drugi. Prezydent czuje się mocny społecznym poparciem: cała awantura wydatnie podniosła jego autorytet i sondażowe notowania. Co ciekawe wzmocniła też PiS, co zakrawałoby na ciężką schizofrenię Polaków, gdyby nie bierność i defensywa opozycji. Jeśli Duda choćby częściowo zerwał się ze smyczy i podjął próbę budowania własnej pozycji, to zostało to bardzo dobrze przyjęte paradoksalnie przez obydwie strony naszego piekiełka. W części opozycyjnej z przyczyn oczywistych, w pisowskiej dlatego, że wielu tam chciałoby działać wolniej, ostrożniej, niekoniecznie w nieustannym zwarciu na wszystkich frontach. Figura prezydencka i natura jego urzędu idealnie się do tego nadaje. Duda musi psychicznie wytrzymać: jeżeli da się Kaczyńskiemu i Ziobrze przestraszyć, cała dwumiesięczna robota pójdzie na marne. Kluczowi biskupi trwają przy nim, a bezwzględna nagonka na Królikowskiego tylko ich w tym utwierdza. To człowiek Kościoła, bardzo bliski warszawskiej archidiecezji - jeżeli wali się w niego bez litości, to najlepszy sygnał, że Kaczyński nie cofnie się przed niczym, nawet ruszeniem świętych krów.
Sama sprawa profesora Królikowskiego dużo mówi o mentalności naszych prawników i gdyby nie ordynarny atak polityczny, sama w sobie budziłaby zapewne poważne wątpliwości. Mafia paliwowa, czy też mówiąc oględniej grupa firm wyłudzających VAT (według prokuratury chodzi o 700 mln) na pewno potrzebuje dobrego adwokata, również w charakterze consigliere. Na pewno znakomicie płacą, natomiast adwokat tym się zajmujący niekoniecznie musi być twarzą prezydenckich projektów sądowych, pozostających w samym środku ostrego politycznego sporu. Należy po prostu wybrać jedną z ról. Królikowski uważał inaczej i teraz będziemy słuchać rozważań, czy 200 tysięcy honorarium dla niego pochodziło z przestępstwa oraz czy ujawnił CBŚ całą wiedzę o przestępczym procederze, czy też ją zataił zasłaniając się tajemnicą adwokacką. Ziobro z Kaczyńskim dostali najpiękniejszy prezent pod choinkę, a profesjonalizm prezydenta i jego otoczenia stanął pod poważnym znakiem zapytania. Niestety ani profesorski tytuł ani doświadczenie prawnicze nie chroni przed zwyczajną głupotą i kompletnym brakiem wyobraźni.
Paweł Kocięba-Żabski
Właściwie to nie wiem o co Dudzie chodzi. Bo skoro się p[ostawił, to powinien wiedzieć dlaczego.Tymczasem proponowane przez niego zmiany są kosmetyczne, więc nie istotne. Wybrał więc najgłupszy z możliwych momentów. Natomiast w dalszej perspektywie na jakąkolwiek niezależność od Kaczyńskiego wiązała się będzie z przejściem na drugą stronę. Co źle wróży reformie sadownictwa, aczkolwiek łamie dyktaturę kaczora, co akurat jest dobre
OdpowiedzUsuń