niedziela, 9 lipca 2017

Macierewicz od dawna udaje, że Rosji nienawidzi, ale pracuje dla niej w dzień i w nocy

   Publikacja książki Tomasza Piątka o tajemnicach Macierewicza stanowi przełom o tyle, że wreszcie ktoś - w wyniku półtorarocznej mozolnej kwerendy - zebrał w jedno i usystematyzował dziesiątki powiązań łączących Antoniego z radzieckimi i rosyjskimi służbami, wreszcie z moskiewską i nowojorską mafią. Brzmi to całkiem po macierewiczowemu, więc spiskowo i sensacyjnie, jednak tezy Piątka są nie do obalenia, a główny zainteresowany unika jak ognia konfrontacji w sądzie, pół roku temu chowając się za rzecznika Misiewicza, teraz za wiceministra Dworczyka. Robi wrażenie człowieka, który pół życia by oddał za uniknięcie konfrontacji z kompromitującymi faktami.
   Fakty zaś są bezlitosne: Macierewicz przez ponad 20 lat blisko współpracował z Robertem Luśnią, esbecką wtyczką w lubelskim środowisku Ruchu Młodej Polski. Już po oficjalnym uznaniu go za konfidenta i kłamcę lustracyjnego w 2003 roku awansował go do ścisłych władz swojego Ruchu Katolicko-Narodowego i fundacji "Głosu". Brał od niego pieniądze na działalność (Luśnia był w zarządzie "Herbapolu") wiedząc znakomicie o jego przeszłości. Sam Luśnia - jako TW Nonparel - miał w swej robocie dla resortu poważne zasługi, wydał między innymi SB podziemną drukarnię, jednak naprawdę interesujący okazał się z powodu prowadzącego go oficera. Ten oficer - Józef Nadworski - pracował przez wiele lat dla GRU, radzieckiego wywiadu wojskowego. Wiemy to z zeznań Marka Zielińskiego, najważniejszego szpiega GRU w Polsce w latach 1980-1993 złożonych po aresztowaniu przed naszą prokuraturą wojskową. Tandem Nadworski-Zieliński mieszkał po sąsiedzku, prowadził wspólne interesy, a Macierewiczem mógł się zajmować długie lata poprzez sprawnego i obrotnego Luśnię. Drugim najbliższym współpracownikiem Antoniego w Ruchu Katolicko-Narodowym był Konrad Rękas, w 2005 roku pełnomocnik wyborczy partii, obecnie lider prokremlowskiego ugrupowania Zmiana. Macierewicz utrzymuje, że z oboma dawno zerwał kontakty, jednak wiarygodni świadkowie widywali ich razem w 2011 i 2014 roku. 
   Jeszcze grubszy kaliber mają związki Macierewicza z tak zwanym Narodowym Centrum Studiów Strategicznych finansowanym przez grupę deweloperską Radius. Grupę Radius kontroluje Romuald Szustkowski, międzynarodowy handlarz bronią od 25 lat kooperujący z Rosjanami, a dokładniej z Siemionem Mogilewiczem, moskiewskim gangsterem nadzorującym między innymi osławioną mafię sołncewską. Szustkowski już w 1995 roku był polskim przedstawicielem Montaż Spec Banku kontrolowanego przez sołncewskich mafiozów. Najważniejsze kadry Macierewicza wywodzą się z tegoż "Narodowego Centrum" bądź bezpośrednio z Radiusa: wiceminister w poprzednim rozdaniu Jacek Kotas (zwany wtedy rosyjskim łącznikiem), obecny wiceminister Szadkowski, wreszcie pułkownicy Gaj i Kwaśniak odpowiedzialni za tworzenie Obrony Terytorialnej, publicznie prezentujący awersję do NATO, za to pełne poparcie dla rosyjskich operacji na Ukrainie. Koncepcję OT wzorują oni dość bezpośrednio na rosyjskiej organizacji "Pokolenie" Andrieja Skocza, uważanego za najbogatszego deputowanego Dumy. Zupełnym przypadkiem milioner ten również przez dłuższy czas był we władzach Montaż Spec Banku.
   Trzecie ramię trójkąta stanowi Alphonse D'Amato, były republikański senator, obecnie lobbysta amerykańskiej zbrojeniówki, powiązany mocno (publicznie ich bronił) z rodzinami mafijnymi Lucchese, Genovese i Gambino. D'Amato od dawna prowadzi lukratywne interesy z Kremlem, a jego ważnym partnerem jest nie kto inny niż wspomniany supergangster Siemion Mogilewicz. Włoski Amerykanin kupuje dla swoich klientów tytan dla przemysłu lotniczego oraz silniki rakietowe dla satelitów. Z Macierewiczem zna się od dawna przez Andrzeja Subczyńskiego z polonijnego Pomostu, wspólnie założyli organizację Friends of Poland, a widzieli się ledwie osiem dni przed zerwaniem umowy na Caracale. Nie trzeba dodawać, że Alphonse reprezentuje Lockheeda produkującego blackhawki.
  Dodatkowego smaczku dodaje okoliczność, że własciciele "Sowy i Przyjaciół" byli mocno powiązani z Radiusem Szustkowskiego, a więc pośrednio z Mogilewiczem. Jeśli rzeczywiście aferę podsłuchową zafundowali nam Rosjanie, to Kaczyński powinien być dozgonnie wdzięczny Macierewiczowi.
   I właśnie: co na to wszystko naczelnik państwa? Czy wie o wszystkim i wychodzi z założenia, że to na dłuższą metę służy PiSowi? Czy lekceważy całą sprawę, całą uwagę skupiając na podwórku krajowym? Czy może jest przez Antoniego trzymany podwójnym nelsonem - szantażowany starymi kompromatami Porozumienia Centrum i świeżą religią smoleńską? Uderzająca jest jednak bezradność w tej kwestii człowieka, który chce być demiurgiem. Antoni hasa, jak hasał, do sądu oczywiście nie pójdzie, armię pozbawi do końca dowództwa, a w NATO wyrobi nam opinię czarnego luda i piątej kolumny Kremla.
Paweł Kocięba-Żabski

2 komentarze:

  1. Faktycznie, bezkarność Pana Antoniego może wydawać się zagadkowa. Bo albo jest rezultatem szantażu, albo stanowiskiem prezesa, że wszystko co jest dla niego dobre, jest ponad prawem. A jeśli nawet, to albo zostanie przez PiSsąd umorzone, albo przez Adriana ułaskawione.

    OdpowiedzUsuń
  2. widzę dwie możliwości: albo Antoni ma na Prezesa jakieś haki (TW Balbina?) albo obaj działają ręka w rękę

    OdpowiedzUsuń