Tak grających Polaków nie widziałem nigdy. Również na Mundialach w 1974 czy 1982, bo - nie oszukujmy się, przy dzisiejszym totalnym, agresywnym i ekstremalnie szybkim futbolu obecny A-klasowiec zjadłby Orły Górskiego czy Piechniczka na pierwszą przystawkę.
Drużyna z meczu na mecz jest lepsza, bardziej waleczna, skonsolidowana i pełna szaleńczej wręcz determinacji.
Grosicki na lewym skrzydle szaleje jako jeździec bez głowy, ale właśnie z głową, i to jaką. Jego rajd przy akcji bramkowej wywołał stupor Szwajcarów, niemniejszy zresztą u tzw. obiektywnych ekspertów. Genialny Fabiański (nie uchodzi przecież chwalić Najwyższego za kontuzję Wojtka Szczęsnego) wybronił wszystko, co w ludzkiej mocy - magiczna przewrotka Shaqiriego była nie do obrony. Uderzyło mnie, że piłki nie wypuścił z rąk nawet brutalnie (a i z rozmysłem dodajmy) atakowany w powietrzu na własnym polu bramkowym.
Niemiłosiernie koszony Lewandowski utracił dyspozycję strzelecką (o Arku Miliku litościwie zamilczmy), zostaliśmy więc praktycznie bez ataku, a pomimo to w twardym boju z niebywale silnym przeciwnikiem daliśmy radę.
Po raz pierwszy w futbolowych dziejach pokazaliśmy światu twarz nieustępliwego wojownika, który nikomu nie odpuszcza i nigdy się nie poddaje.
Symbolem tej przemiany jest bez wątpienia człowiek po strasznych przejściach - Kuba Błaszczykowski.
Przed nim czapką do ziemi panowie szlachta.
Jeszcze słowo o przeciwniku i o angolskim drukowaniu, pardon - sędziowaniu.
Niesposób było kibicować tak zwanym Szwajcarom, czyli kupionej za ciężkie franki ekipie Albańczyków (pięciu, w tym wszystkie gwiazdy), Afrykanów, Latynosów i Bośniaków. Brakowało jedynie wodza Inczu-Czuny i Lawrence'a z Arabii. Do tego trener Petković dorzucił dla zmyły Sommera, Lichsteinera i Schaera.
Sędzia z Albionu, być może zszokowany BREXITEM, puszczał notorycznie brutalne - momentami chamskie - wycinanie Lewandowskiego; jego postawa skojarzyła mi się z pamiętnym Mundialem w Japonii i Korei, kiedy to ordynarne drukowanie za kasę sięgnęło szczytów.
O wielkości i charakterze biało-czerwonych świadczy fakt, że w tych warunkach przetrwali dogrywkę.
Jaką psychiczną odporność pokazali w karnych, cała Polska widziała na własne oczy i oszalała ze szczęścia.
Teraz przed nami boski Christiano, zwany niesłusznie żelkiem.
Vint Ceramic Art | TITNIA & TECHNOLOGY
OdpowiedzUsuńExplore ford escape titanium an gri-go.com all new “Vint Ceramic Art” https://septcasino.com/review/merit-casino/ project on TITNIA & TECHNOLOGY. Our team jancasino of sculptors and artists have created goyangfc new and