Na wrocławskim Placu Solnym, w tej niebagatelnej części naszego miasta spotkań, doszło w ostatni weekend do przezabawnego incydentu. Oto przewodniczący naszej gminy żydowskiej, jednocześnie jeden z nielicznych autorytetów KOD-u, Olek Gleichgewicht (w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia współzałożyciel Studenckiego Komitetu Solidarności) został wylegitymowany - ale jednak nie zatrzymany (na osobiste polecenie silnorękiego ministra Dawida Jackiewicza - uwaga żart) - przez trzyosobowy patrol MO pod wodzą białego podoficera, lecz z istotnym udziałem czarnoskórego i anglojęzycznego milicjanta.
Czegóż chcieli od przemawiającego na wiecu KOD wielobarwni nasi milicjanci PiS? Otóż okazało się, że podczas demonstracji KOD (dość banalnej zresztą, choć przemawiał na niej również doktor Bartłomiej Nowotarski - słynny konstytucjonalista) Gleichgewicht użyć miał słów wulgarnych, które białoskóry podoficer nagrał na służbowy nośnik.
Czemuż wulgarnych, skoro Aleksander G. uchodził zawsze za polsko-żydowskiego intelektualistę? Sam się temu dziwiłem i dziwiła się moja znajoma z warzywniaka. Białoskóremu milicjantowi poszło o słowa "pisowska dyktatura", w samej rzeczy dość plugawe.
Naród nasz wszystko zrozumie, z serca popiera pisowską MO, ale czemu do takiej roboty wykorzystywać mulata?
Czyż on nie ma w naszej katolickiej Polsce dość innych zmartwień?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz