sobota, 10 września 2016

Jak frankowicze nasi zostali w trąbę wyborczą zrobieni przez pisiorstwo z prezydentem na czele

Iluż to frankowiczów polskich jęczących o swej niezmierzonej krzywdzie spotkaliśmy na swej drodze w ciągu ostatnich lat! Iluż się zradykalizowało gwałtownie politycznie (a dość nieoczekiwanie dla Bogu ducha winnego otoczenia) w rezultacie swej krzywdy, niezmiennie dryfując w kierunku żołnierzy po trzykroć wyklętych, którzy też przecież cierpieli za komuchów sprawą, jeno w pobliskim lesie, nie zaś w luksusowej nieruchomości, zakupionej za niefortunny kredyt.
Katolicy polscy, głównie nasi biskupi, wzywają nieustająco rodaków do tak zwanego "stanięcia (to nie za bardzo po polsku niestety, ale nie bądźmy małostkowi) w prawdzie", gdyż prawda owa niechybnie nas wyzwoli. Na miejscu frankowiczów bym się do owej czynności nie palił: prawda raczej pognębi ich i o ciężką depresję przyprawi. Prawda wygląda tak mniej więcej, że dzieci w drugiej klasie francuskiej czy belgijskiej szkoły elementarnej nauczane są, że pod żadnym pozorem nie bierze się kredytu w walucie obcej, a wyłącznie w tej, w której się zarabia. Drugi element tej prawdy sprowadza się do powszechnej w Polsce niechęci do czytania czegokolwiek poza etykietami piwa. W szczególności niechęć ta dotyczy drobnego druku, którym wypełniane bywają umowy kredytowe - można by je wprawdzie europejskim obyczajem (a my wszak już w sercu Europy) pokazać, daj Boże przed podpisaniem, znajomemu prawnikowi czy pracownikowi banku konkurencyjnego i uniknąć tym sposobem męki nieprzyjemnej lektury. Dziwnym trafem uczynił tak jedynie promil frankowych kredytobiorców, przytłaczająca większość zaś bezrefleksyjnie zaufała doradcy TEGO banku.
Wszyscy pamiętamy jeszcze, jak to potężni na umyśle prezesi wielkich spółek szlochali parę lat wstecz, że wpuszczeni zostali (przez złych banksterów rzecz jasna) w charakterze osób upośledzonych w pułapkę tak zwanych opcji. Bronił ich jak lew ówczesny wicepremier Pawlak, gdyż odsetek peeselowskich geniuszy biznesu musiał być w tym zacnym gronie znaczący.
Pokrzywdzeni frankowi kredytobiorcy powinni o dręczącym ich problemie porozmawiać ze swym obecnym idolem, panem premierem Morawieckim. Wypłata tegoż w poprzednim miejscu pracy nieprzypadkowo wynosiła kilkanaście milionów rocznie; dostawał on ciężki szmal dokładnie z tego powodu - WBK BZ, a potem Santander robił w balona swych klientów nie mniej, ale tez nie bardziej, niż wszystkie pozostałe banki. .Drugi idol przywódcy frankowiczów, nieśmiertelnego Macieja Pawlickiego, niegdyś pampersa w pierwszym desancie Walendziaka na telewizję publiczną, czyli prezydent naszego kraju Andrzej Duda kiwnął go i pozostałych zadłużonych jak dzieci. W kampanii obiecywał cuda na kiju, przewalutowanie po kursie z dnia transakcji (wielki przyjaciel pisiorstwa Orban tak przecież w Budapeszcie uczynił), poczem okrągły rok po zaprzysiężeniu - po głębokim namyśle rzecz jasna - ze wszystkiego się wycofał, rekomendując jedynie rządowi ograniczenie przewałów spreadowych. Jako uczciwy i minimalnie wiarygodny polityk, powinien Duda namyślać się wespół z doradcami przed złożeniem daleko idących obietnic, ale co tam! Niezłomni frankowicze nadal go kochają, z braku laku (realnej alternatywy) naturalnie. 
Duda w kampanii krzyczał sztucznie, a niezdrowo pobudzony mniej więcej tak:
 - "niech nie mówią wam, że wszystko jest niemożliwe, to są zwykłe bzdury! My to załatwimy w miesiąc, bo pakiet ustaw moja kandydatka na premiera ma gotowy w prawej kieszeni żakietu!"
Pił wtedy do podniesienia kwoty wolnej od podatku do ośmiu tysięcy - kłamał, satysfakcjonującej pomocy frankowiczom - dla odmiany też kłamał oraz natychmiastowym obniżeniu wieku emerytalnego - tu kłamał po raz trzeci.
Dwóch rad udzielić warto zorganizowanej, a  niezmiernie patriotycznie wzmożonej strukturze "frankistów", kierowanej przez wiecznego krzykacza Pawlickiego: po pierwsze uczcie się dorosłej polityki i nie wierzcie populistyczno-cynicznym podpierdalaczom; po drugie porównajcie uczciwie, ale en masse, warunki swoich kredytów hipotecznych z warunkami tych udzielonych Polakom w złotówkach. Wynik tego porównania w skali kraju znamy od dłuższego już czasu - dlatego rakiem wycofuje się z szumnych zapowiedzi (po prostu kłamstw) wasz ulubiony obóz Prawa i Sprawiedliwości. 




2 komentarze:

  1. Hej, ale dlaczego ty bronisz interesu zagranicznych banków, które miały w dupie polskie prawo, a nie ludzi, którzy po pierwsze, dzięki budowlanej hossie rozruszali cały polski rynek, a po drugie płacą podatki i wydają kasę tu, na miejscu. Poza tym w tekście są tylko źli bohaterowie, co zupełnie pozbawia go napięcia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żadnym wypadku nie bronię interesu żadnego banku, polskiego czy zagranicznego - przeciwnie, uważam, że regulator, czyli w tym wypadku KNF przespał sprawę, dopuszczając do chamskiej wolnej amerykanki. Pozytywnych bohaterów w tej sprawie nie widzę niestety

      Usuń