czwartek, 1 września 2016

Rzeź warszawskiego niewiniątka czyli Hanna Gronkiewicz-Waltz liberalno-lewicowym walcem na miazgę rozjechana

Wstrzymywać niemalże siłą musiał Zbawca Ojczyzny Naszej Kaczyński Jarosław charty swe i ogary podczas i wokół czwartkowej nadzwyczajnej sesji  Miasta Stołecznego z syrenką w herbie. Ryczał na nich, by miast rozpędzać się nie w porę i HGW tępym nożem mordować, wstrzymali jednakowóż swe pisiorskie rumaki i pozwolili tym chytrym manewrem na Selbstmord, czy też mord w rodzinie ze szczególnym okrucieństwem.
To mniej więcej tak, jakby pod Grunwaldem Wielki Mistrz Ulrich von Jungingen nakazał taktyczny odwrót jazdy pancernej w kierunku dowolnym z tej oto przyczyny, że szpiedzy u Jagiełły przemyślnie ulokowani donieśli mu właśnie o narastających niesnaskach pomiędzy tymże sympatycznym Gedyminowiczem a jego jeszcze sympatyczniejszym kuzynem stopnia pierwszego Vytautasem-Witoldem. Po cóż narażać rycerstwo zakonne czy też zakonnych gości z całego świata na krwie szlachetnej przelanie, skoro Korona z Litwą mają oto życzenie powyrzynać się jeszcze przed bitwą nawzajem ku chwale zachodniego chrześcijaństwa a na pohybel neofitom i co gorsza schizmatykom. 
I tak pierwsze starcie ze straszliwą furią rozpoczął harcownik wielki referendalny niejaki Guzioł z Ursynowa, na dzień dobry wbijając najpiękniejszej Bufetowej środkowo-wschodniej Europy mizerykordyję w gardziołko. Towarzyszył temu aktowi bestialstwa (i znikomej kurtuazji wobec damy, matki i babci) ryk publiczności, która krew zwietrzyła wiatrem półgórnym. Publika owa była rzecz jasna częściowo przynajmniej przez Prawych i Najsprawiedliwszych nieco zorganizowaną, a przynajmniej zorkiestrowaną, niemniej czuło się w jej oczach ludowy autentyzm i słuszny do bólu ludowo-klasowy gniew na złodziei, szczególnie w prawniczych biretach na swych straszecznych nadwiślańskich kołtunach.
 - "Prokurator!", "HGW do kryminału", "Złodzieje roszczeń do gazu" - tymi i zbliżonymi słowy krzyczały powiewające na sali plenarnej transparenty, a jeszcze gorsze dicta wyrywały się z ust pąkowia zgromadzonych warszawiaków.
 - "Spierdalaj z mównicy" - zachęcali Bufetową i jej radnych-akolitów mieszkańcy stołecznego grodu - "spierdalaj i nie kłam więcej", a nawet - o zgrozo w katolickim kraju - "spierdalaj do Ducha Świętego i powietrza więcej nie zatruwaj!". Część widowni czyniła te afronty bezpośrednio na sali, mniej odważni czy też wyrywni czynili to w sali obok przy ekranie z transmisją.
 - "Ale jej dojebał!" - to krępujące nieco dictum rozległo się w sali obok postawionego sumptem Rady Warszawy telebimu, gdy głos zabrał osławiony, a w bojach lokatorskich wprawiony, Ikonowicz Piotr, rzeźnikiem komorników powszechnie zwany. Podobnie rzecz się miała po srogich wystąpieniach przedstawicieli partii Razem, Nowoczesnej.pl tudzież Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów.
Linia obrony mocno zirytowanej takim obrotem sprawy Bufetowej naszej nie wytrzymywała niestety próby elementarnej nawet krytyki: sprowadzała się ona do atakowania własnych urzędników (musi to natychmiast odszczekać - skomentował na bieżąco do kamery Bajko Marcin, zdymisjonowany świeżo szef Biura Gospodarki Nieruchomościami), przerzucania winy na poprzedników - w szczególności jednego niewielkiego wzrostu, za to świętej pamięci oraz smętno-płaczliwych opowieści o wielokrotnych próbach przekonania Tuska i Tuskowych do przeprowadzenia solidnej ustawy reprywatyzacyjnej.
 - Jak to, przecież przez całe lata byłaś jego zastępczynią u platfusów - wrzasnęła na to zażywna jejmość na rozgorączkowanej do białości widowni. - Dawajcie tu zaraz jej mecenasików (Nowaczyka z Majewskim), powiesimy ich zaraz za jaja.
W tej atmosferze przewodniczący klubu PiS wraz z pomniejszymi towarzyszami mógł sobie swobodnie pozwolić na szlachetne (cywilizowane i chrześcijańskie go gruntu) tonowanie nastrojów. Panna Hanna wzywała do powołania komisji reprywatyzacyjnej, a naród na to: precz z komisją, wszyscy wiemy, jak było, oddawaj Noakowskiego 16! Ktoś zrzucił na nieszczęsnych radnych wielobarwne kulki z adresami kamienic przechwyconych przez duet wspomnianych mecenasów, inny ktoś rozwinął transparent z podobizną spalonej żywcem w Kabackim Lesie działaczki lokatorskiej Jolanty Brzeskiej, krzyczącej do HGW zza grobu: "wiem, kto mnie zabił".
Naczelnik Państwa Jarosław Wielki zaśmiewał się na Nowogrodzkiej do łez, wtórował mu znany wesołek Brudziński Achim.
 - Ona tego nie wytrzyma i w końcu walnie samobója - komentowali zebrani.
 - Nie daj Boże, niech walczy jak najdłużej i wykończy Platformę - wtórował inny, dziwnie podobny do Błaszczaka Mariusza, ale też trochę do świętej pamięci poległego z rąk rosyjskich kilerów generała Błasika.
Obiektywny doradca o minimalnym politycznym doświadczeniu jedno tylko mógłby szepnąć pani prezydent do nadobnego uszka: kończ waćpani, wstydu oszczędź - nam i rodzinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz