Jeszcze wczoraj było jak w raju: diabła nie było, Boga tym bardziej, a młode wilczki rozprowadzały się pod skrzydłami Jackiewicza aż miło. Dziś pisiorskie służby podrzucają Faktowi zgrabną sytuację w knajpie, w której minister Jackiewicz (tuż przed dymisją) przekazuje Hoffmanowi z Pietryszynem (w końcu to jeszcze na razie prezes Lotosu) czarną teczkę, a ten ją zgrabnie ukrywa w mieszkaniu.
- Niszczą dowody i zacierają ślady - krzyczy nasz springerowski brukowiec. Tak zwany układ wrocławski jednoznacznie niszczony jest przez wicepremiera Morawieckiego i Mariusza Kamińskiego, ku wielkiemu zadowoleniu Naczelnika Państwa. Takich zagrywek Józef Stalin by się nie powstydził, z tym wszakże zastrzeżeniem, że on skracał wystawionych na strzał o głowę, po konwejerze (strasznym śledztwie) rzecz jasna. Wszyscy starzy wyjadacze myśleli, że skończy się na pogrożeniu palcem wesołym "Madrytczykom" i ich bezpośredniemu otoczeniu, tymczasem sprawa robi się nad wyraz poważna.
Czy agenci CBA odnajdą czarną teczkę i rychło objawią jej zawartość światu, tego nie wiemy. Mógł w końcu Jackiewicz przekazać Pietryszynowi drugie śniadanie ze sprite'm w dwulitrowej butelce. Wiemy za to natomiast, że po takiej pokazówce zagrożeni są wszyscy prezesi pochodzący z bezpośredniego rozdania ministra skarbu, który wedle zgodnego (choć nieoficjalnego) przekazu Brudzińskiego i Błaszczaka, z nikim się w sprawie swych ostatnich nominacji nie konsultował. Słyszeliśmy przedtem co innego zgoła: miał pan Dawid biegać na Nowogrodzką z listą nazwisk, prócz tego jego opiekun i patron Lipiński Adam stanowił przecież dodatkowy bezpiecznik przed ewentualną wpadką i nieuchronnym gniewem Prezesa.
Prawda leży pośrodku: w pierwszej fazie Jackiewicz wszystko grzecznie i jak należy konsultował w partyjnej centrali, potem usamodzielnił się przesadnie i po prostu przestał. Uważał być może, że tyły ma już zabezpieczone. Jeśli to prawda, a wszystko wskazuje na to, że tak, młodego ministra zgubił klasyczny zawrót głowy od sukcesów. Z Naczelnikiem bowiem nigdy nic do końca nie wiadomo, zaś rewolucyjna czujność wskazaną jest we dnie i w nocy.
Ryszard Petru ogłasza listę 40 pisiorów w kluczowych spółkach, którzy żadnych czy też prawie żadnych kompetencji nie posiadają, za to byli we właściwym notesie. Możemy się domyślać, że lista szefa Nowoczesnej pokryje się z grubsza z listą szybkich dymisji ludzi Jackiewicza, bo Kaczor nie będzie ryzykował starcia z rozgrzaną opinią publiczną, również własną - prorządową i państwowotwórczą przecież.
W straszliwą "brudną sieć", którą wraże siły próbują oplątać Prawych i Sprawiedliwych, zamieszani być mogą wszyscy dobrzy koledzy byłego ministra, a więc w pierwszej kolejności Pietryszyn (LOTOS), Nowakowski (TAURON), Kaśków (ENERGA), mec.Lis (przewodniczący RN Azotów), Gramza (ZAK w grupie AZOTY), Zawada (PGE GiEK), wreszcie Hnatio (PGE Magazyny) i osławiony mec. Hynek (rady nadzorcze KGHM i PLL LOT, wybronił wcześniej patrona od zarzutu zabójstwa). Lista nie jest pełna, mogą polecieć też dalsze, pomniejsze pociotki. W końcu jak czyścić z miazmatów "brudnej sieci", to raczej do spodu, niż tylko po wierzchu.
Kamiński objął 66 spółek szczegółową kontrolą "miękkich" umów, za pomocą których od wieków wyprowadzali państwowi prezesi publiczne w końcu pieniądze. Marketing, ochrona, bezpieczeństwo, doradztwo tak zwane strategiczne, analizy rynku, PR - wszystko to będzie drobiazgowo prześwietlane przez agentów Biura. Wyjaśnić należy, że nie chodzi tu jedynie o umowy podpisane przez nowych prezesów - kierownictwo PiS publicznie sformułowało zarzut, że trefne umowy poprzedników nie zostały na czas wypowiedziane, gdyż nowi wchodzili w korupcyjne buty starych. Tak może bardzo łatwo polec jedyny kompetentny w tym gronie prezes TAURONa Remigiusz Nowakowski, bo zabrakło mu jednak rewolucyjnej czujności..
Najpewniejszym testem na głębokość czystki będzie dalszy los kariery samego Jackiewicza: jeśli coś mu dadzą na otarcie łez, być może część jego znakomitych akolitów się jednak uratuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz