Dopóki rządził rolnictwem naszym polskim wredny nieco, lecz z całą pewnością kompetentny minister Sawicki, na ukochanym wszędzie Podlasiu odnotowano jedynie trzy przypadki śmiertelnie niebezpiecznego i diabelnie zaraźliwego wirusa. Sawicki nie pozwolił sanitarnym służbom weterynaryjnym na poluzowanie regulacji - przeciwnie, wydatnie je zaostrzył - trzymał więc zagrożenie w ryzach i w bezpiecznej odległości od granic kraju.
Rozwścieczyło to naturalnie niektórych zainteresowanych importem rolników, którzy w te pędy pobiegli na Nowogrodzką. Gdy spadła na nas Dobra i jeszcze Lepsza Zmiana, znany z potężnego intelektu minister Jurgiel nakazał (realizując naturalnie partyjny obstalunek) poluzowanie przepisów, tak by chłopski słuszny klasowo gniew uspokoić. Już po chwili rozległy się na przepastnych korytarzach Ministerstwa Rolnictwa panikarskie nieco okrzyki z gatunku "Polacy, nic się nie stało"; rozległy się one w szczególnym momencie, gdy liczba zachorowań przekroczyła dwieście pięćdziesiąt i szeroką falą rozlała się z Podlaskiego na ościenne tak ukochane przez PiS województwa: Lubelskie oraz północne Mazowsze, z czytelną niestety tendencją do przekroczenia w krótkich abcugach granicznej (politycznie) rzeki Wisły.
Żeby było śmieszniej i straszniej zarazem, zarazę zaczęły roznosić wędrujące swobodnie dziki. Dziki, jak to dziki, krążą jak chcą i nawet - mimo pewnego z nimi pokrewieństwa i podobieństwa - sam minister Jurgiel nie jest w stanie z dzikimi świniami na ten temat dyskutować.
Czym zajęły się w obliczu katastrofy pisiory mądrutkie nasze? Boże broń nie kosztowną choć absolutnie niezbędną prewencją służącą opanowaniu zarazy. Pisiorstwo szybciorem zajęło za to się ustawą gwarantującą swoim chłopom-importerom odpowiednie (stuprocentowe) odszkodowania oraz wykupem zarażonych zwierząt przez bogate państwo polskie, celem uczynienia z nich smakowitych konserw przeznaczonych na rezerwy wojskowe. Smacznego, chłopcy Antoniego, zajadajcie się zdrowo!
Jaka z tego nauka? PiSowską władzę cechuje odpowiedzialność za państwo i zamieszkujących je obywateli na poziomie przygotowań do smoleńskiego lotu czynionych przez kancelarię prezydenta Kaczyńskiego. Jak trwoga, to w te pędy do Boga, czyli elektoratu suwerenem również zwanym.Trza natenczas szybko rozdać swoim kasę, żeby gębę czymkolwiek zatkać. Że za chwilę wszystkie polskie świnie padną albo trzeba je będzie wybić prewencyjnie, to dla pisiorów żadne zmartwienie. Dobierze się przecież z Rosji i Białorusi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz