poniedziałek, 31 października 2016

Szkoda pięknego Dolnego Śląska, szkoda Wrocławia - przez zdradę Schetyny oraz samotność/egoizm Dutkiewicza stracimy dorobek pokolenia cz.1

Bardzo się dziwiliśmy, gdy parę miesięcy temu PiS po cichu wycofał się z próby skrócenia kadencji samorządów wojewódzkich, dzielących miliardy unijnych środków. Nowogrodzka najpierw sondowała w Brukseli możliwość przeniesienia Regionalnych Programów Operacyjnych (we Wrocławiu 9 mld zł) w gestię wojewodów, potem rozważając utworzenie dwóch nowych województw - środkowopomorskiego i warszawskiego - parła do przerwania obecnej kadencji; na koniec wszakże wpadła na pomysł dużo lepszy i genialny w swej prostocie. W tej chwili do odwołania marszałka i rozbicia dominujących koalicji PO-PSL (poza Podkarpaciem odbitym przez PiS w jeszcze w 2013 roku) trzeba większości kwalifikowanej trzech piątych sejmikowych radnych; to poważna bariera i poduszka bezpieczeństwa dla rządzących: w sejmiku dolnośląskim na przykład na 36 radnych "zamachowcy" musieliby uzbierać minimum 22 głosy. PiS w jeszcze w listopadzie zniesie ten wymóg w województwach samorządowych i starostwach, argumentując w parlamencie, że przecież nawet premiera odwołujemy zwykłą większością.
Co to oznacza w praktyce? Dolny Śląsk wpadnie w ręce rządzących zapewne już w lutym bądź marcu 2017, gdy minie ustawowe pół roku od poprzedniego wniosku o odwołanie marszałka Przybylskiego; obecne koalicje będą poważnie zagrożone przynajmniej w czterech innych województwach, głównie na ścianie wschodniej. Kaczyński ma wobec Dolnego Śląska plany specjalne: myśli nie tylko o prostym przejęciu władzy, co teraz przyjdzie mu z łatwością - znacznie bardziej interesuje go uwikłanie w nową koalicję Grzegorza Schetyny. Próbował już tego manewru na przełomie czerwca i lipca (wtedy pokrzyżowała mu plany nieudolność Piotra Borysa - prawej ręki szefa PO - i w konsekwencji bunt radnych Platformy wobec lidera), teraz przeprowadzi drugie podejście. Dla klarowności sytuacji: PiS z radnymi prezydenta Lubina Roberta Raczyńskiego bez specjalnego wysiłku skonstruować może słabą większość w dolnośląskim sejmiku i bez Platformy - gra idzie jednak o wyższą stawkę, czyli o skompromitowanie schetynowego "totalnego oporu" i zasadniczy wyłom w opozycji.
Kierownictwo partii rządzącej traktuje sprawę na tyle poważnie, że rozważa nawet oddanie Schetynie marszałka - nie na długo rzecz jasna. Jeśli manewr się powiedzie - a ze Schetyną czy bez powieść się musi - rozbije to w drobny pył konstrukcję mozolnie budowaną przez Dutkiewicza i Przybylskiego na wybory samorządowe 2018. Konstrukcja ta powołana została do życia dwa tygodnie temu pod nazwą Dolnośląski Ruch Samorządowy: skupia on tych wójtów, burmistrzów i starostów, którym nie po drodze jest - dodajmy, że w sytuacji obecnej - ze schetynową Platformą i PiSem. Nikt grosza nie postawi na trwałość tej postawy, gdy wojewódzkie frukta przechwyci przeciwnik, a lider przedsięwzięcia straci wpływ na cokolwiek. Samorządowcy są do bólu pragmatyczni: do takiego podejścia zmusza ich zresztą odpowiedzialność przed wyborcami, którzy nie wybaczą burmistrzowi, wójtowi czy staroście utraty ważnej inwestycji przez nieudane "politykierstwo". 
Sytuację utrudnia dodatkowo postawa prezydenta Dutkiewicza: tak jak przez ostatnie lata nie szanował on partnera w postaci Jacka Protasiewicza (tenże przed trzema laty zaproponował prezydentowi sojusz z PO), bezlitośnie go ogrywając na każdym możliwym polu, tak teraz powtarza identyczny manewr z Nowoczesną; pół roku temu publicznie obiecał Ryszardowi Petru wiceprezydenta i poważny wpływ na politykę miasta, teraz dezawuuje tę deklarację nieco mniej publicznie, za to w sposób mocno, a niepotrzebnie upokarzający partnera. Po prostu odrzuca kolejnych kandydatów, wprost demonstrując, kto w tym układzie rozdaje karty, a kto chodzi po prośbie.
Dutkiewicz stracił właśnie większość w radzie (odeszły z klubu dwie radne PO), szóstka radnych Nowoczesnej popiera go jedynie siłą rozpędu; słowem prowadzi grę samotnego wilka, który z nikim nie zamierza się poważnie liczyć i z nikim też nie zbuduje koalicji opartej na solidnym fundamencie. Wcześniej nie zgodził się na wciągnięcie ludzi Raczyńskiego do sejmikowej koalicji (cieszy to niezmiernie pisowskich sztabowców) i ostatecznie skłócił się z Bogdanem Zdrojewskim, który publicznie kwestionuje jego przywództwo i politykę w mieście.
Radni sejmikowi oraz samorządowcy w tak zwanym terenie bacznie obserwują tę sytuację i wyciągają praktyczne wnioski: nie będą umierać za wodzów, grających wyłącznie na siebie, szczególnie gdy oznaczać to ma odcięcie od inwestycji i frontalne zderzenie z rozpędzoną machiną PiSu.
cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz