sobota, 9 grudnia 2017

Kaczyński przewiezie się boleśnie na młodym Morawieckim

   Przeprowadzając rekonstrukcję w stylu kolumbijskiej telenoweli i dotkliwie upokarzając Beatę ukochaną przez twardy pisowski elektorat i doły partyjne, Kaczyński pokazał, że czuje się już całkowicie pewnie w roli dyspozytora mocy. Wzmacnia to przekonanie wybór premiera: Morawiecki nic nie ma wspólnego z pisowską średnią, wywodzi się z całkiem innego zakonu - "Solidarności Walczącej" - i na dłuższą metę okaże się niesterowalny - bardziej będzie liczył się z rodzonym ojcem niż z chrzestnym, pomimo pracowitego stwarzania pozorów. Partia sfrustrowana i rozczarowana, nominat niepewny i niesprawdzony w żadnej poważnej próbie, zdołowana frakcja tapirów (Kempa, Witek i koleżanki), mocno podrażnieni w rozbuchanych ambicjach Ziobro, Kamiński i Macierewicz - wszystko to pokazuje ogromną determinację naczelnika i ilustruje jego zamiłowanie do politycznego hazardu. Morawiecki bardzo łatwo może wejść w ścisły sojusz z prezydentem i wtedy operacja odwołania go nic nie będzie miała wspólnego z protekcjonalnym potraktowaniem Szydło. Może trafić kosa na kamień. Może też się bardzo na nim wyszczerbić.
   Komentatorzy zwracają uwagę na banksterską, liberalną i elitarną stronę nowego premiera: słusznie, to bez wątpienia drażni i poniża partyjnych "normalsów" z Nowogrodzkiej, nie mówiąc już o ludzie smoleńskim czy klubach Gazety Polskiej. Swoją wściekłość dobitnie i bezpośrednio zdążył już wyrazić Piotr Duda w imieniu "Solidarności", To jednak typowe dla naczelnika: stawia na człowieka kompletnie pozbawionego zaplecza, który w pierwszej fazie będzie wisiał wyłącznie na poparciu Nowogrodzkiej. Paradoksalnie już Szydło była znacznie silniej umocowana w partii i elektoracie. Jednak to w sporej części tylko złudzenie, za które Kaczyński może jeszcze bardzo słono zapłacić. To nieistotne, że młody Morawiecki ma poglądy znacznie bardziej liberalne od pisowskiej średniej, okulary i piękne skrojone garniturki - istotne jest to, z jakiego środowiska ideowego się wywodzi i wobec kogo odczuwa prawdziwą lojalność. Miał piętnaście lat, gdy ubecy wywozili go do lasu, chcąc złamać ukrywającego się ojca. Kaczyński, który 13 grudnia spał do południa, nigdy nie będzie dla niego autentycznym autorytetem, jakim jest dla swoich wyznawców. To zupełnie inna szkoła i inna liga. Zarówno Mateusz Morawiecki, jaki i wieloletni prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło to najmłodsze dzieci SW, które polityczny radykalizm i wizjonerstwo Kornela przekuły w konsekwentną do bólu menedżerską karierę. Nie znaczy to jednak, że zapomnieli o swoich korzeniach.
   W sensie psychologicznym naczelnik działa na swoje stadko jak szaman. Na premiera wybrał jedyną osobę w swoim otoczeniu, która na jego szamańskie sztuczki jest całkowicie odporna. Nie jestem przekonany, czy w pełni świadomie. Mógł zachłysnąć się powodzeniem ostatnich dwóch lat i głęboką słabością opozycji. Musi go setnie bawić źle skrywana wściekłość Ziobry czy Macierewicza, ale to igranie z ogniem: Morawiecki to klasyczny długodystansowiec, który się okopie, przetrzyma kryzysy, dogada strategicznie z prezydentem, wreszcie obsadzi swoimi wszystkie naprawdę strategiczne pozycje. Z najwyższą przyjemnością obejrzę próbę jego aksamitnego odwołania; oj połamie sobie na nim zęby nasz żoliborski domowy demiurg, który przywykł do słabości i ślepego posłuszeństwa.
Motywacje Kaczyńskiego zawsze pozostają w głębokim cieniu, ale trzy czynniki wydają się decydujące: głęboki niesmak co do intelektualnych kwalifikacji Szydło, potrzeba załagodzenia konfliktu z Brukselą i polityczna izolacja Mateusza. Naczelnik jednak nie wie, w co wdepnął - jego własne polityczne szaleństwo, tak atrakcyjne i seksowne dla akolitów, to pikuś  przy szaleństwie Kornela Morawieckiego. Ten dopiero myśli - zawsze tak było - całkowicie odrębnie. Przekonanie wodza, że to starszy, nieszkodliwy pan po przejściach wydaje się w stu procentach racjonalne, ale nie o racjonalność tu chodzi. Mateusz nie po to zostawiał prezesurę polskiego Santandera, aby się komukolwiek kornie podporządkować. Zrobił to, bo wziął w nim górę gen ojca i jego organizacji.
Paweł Kocięba-Żabski

7 komentarzy:

  1. Chciałoby się rzec: CO DAJ NAM B... AMEN.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. W punkt. Jeszcze nie wystapil z Ekspose.....a juz rozdaje ulgi, kupujac elektorat. Oj tak Panie Pawle...sladem poprzednikow powiem - Amen.
    Ze znakiem zapytania.....bo wiem, ze to nie jest dobry wybor dla Polski.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niczego nie usuwałem, Pani Halino!

    OdpowiedzUsuń
  5. Prorocze słowa. Bangsterzy kochają mamonę, a słońca narodów mają tam gdzie można pana majstra w... pocałować.

    OdpowiedzUsuń