Zebrała się okrutna pisiorsko-radiomaryjna Rada Mediów Narodowych i dalej biednemu Kurskiemu Jackowi gardło tępym nożem podrzynać. Posłanka (niegdyś redaktorka) Lichocka Joanna o miłej myślą nieskażonej facjacie wniosek złożyła, żeby prezesa TVP w tej sekundzie odwołać, bo prywatę uprawia i mętnych koleżków od Giertycha popiera i osłania, a przecież chodzi tu o miliony należne patriotom z Gazety Polskiej jak psu buda i micha.
Poparł Lichocką Czabański, zasłużony PZPR-owiec, który jeszcze z Marcinem Wolskim oraz potworkiem Targalskim egzekutywą w Radiokomitecie skutecznie kierował. Te oto przefarbowane komuchy mają telewizję i radio państwowe (niestety w tej liczbie i Trójkę) uzdatnić jako narzędzie słynnej i pięknej ulicy Nowogrodzkiej. I wewnętrzny wywiad i polityczny nos kompletnie zawiódł bucefała Kurskiego, bo był tym nagłym atakiem autentycznie przerażony i całkowicie zaskoczony.
Nie byłby jednak z tych Kurskich (mamusia gdańska ex-senatorka PiS, brat WiceMichnik w GW), gdyby nie rzucił się do stołka swego ratowania. Pognał taksówką na Nowogrodzką, padł Jarosławowi do kolan i szlochać zaczął. Jarosław uwielbia takie psychodramy, a ponieważ Kurski nie dysponuje żadnym zapleczem i u pańskiej klamki bezradnie i prosząco wisi, nasrożył się Prezes naszego kraju i nie mieszkając zawezwał przed swe straszne oblicze Lichocką i Czabańskiego.
Ten ostatni zdziwił się nieco, bo przecież cały spisek był z Prezesem Polski pieczołowicie skonsultowany, lecz znając dobrze Naczelnika rozpoczął metodyczną obserwację czubków swoich komunistycznych lakierek. Naczelnik wyszczekał zwięzłe rozkazy, trochę tylko ośmieszające całkowicie niezależną i samorządną Radę Mediów Narodowych.
Rada przełknęła rzadkie gówno z wielkim smakiem, po czym podjęła jednomyślnie wiekopomną decyzję, że wywalony przed sekundą na zbity pysk młodszy z braci Kurskich jednak zostaje do października, ba - ma święte prawo ubiegać się w konkursie o funkcję prezesa i ma przed sobą świetlaną pisiorską perspektywę.
Kurski w tej konfiguracji może zrobić tylko jedno - wyczyścić do imentu pisiorską TVP ze złogów Gazety Polskiej Sakiewicza; jak słyszymy już to z zapałem czyni urlop własny poświęcając. Błogosławi przy tym Jarosława Mądrego w głos, tak żeby mordowani endecy słyszeli.
Z kolei zamordowany niegdyś przez chytrieńkiego Sakiewicza założyciel Gazety Polskiej Piotr Wierzbicki wielką poczuł pod wieczór erotyczną satysfakcję.
Jedna tylko wątpliwość targa ludźmi małej wiary - dlaczego Gomułka i Gierek, a nawet Jaruzelski w stanie wojennym i powojennym nigdy na tak chamski numer się nie odważyli. Zawsze zachowywali pozory, aby obywateli PRL bez potrzeby nie bulwersować. Pierwszy sekretarz Kaczyński nie zna i nigdy nie znał podobnie żałosnych i niegodnych zahamowań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz