czwartek, 11 sierpnia 2016

Postawmy wszędzie pomniki Lecha Kaczyńskiego, najlepiej w każdym zakątku Galaktyki i ogólnie Wszechświata

Wyszedł Kaczyński największy z żyjących Jarosławów do kamer, wspiął się z pewnym trudem na swój stołeczek i lekko tylko obrażony powiada (za plecami mając rzecz jasna Pałac Prezydencki): tu na Krakowskim Przedmieściu po lewej mojej stronie stanie piętnastometrowy pomnik mojego brata; po mojej prawej – ciągnął – koło kościoła Wizytek stanie dla odmiany trzynasto-i pół-metrowy monument bohaterów naszych poległych w smoleńskiej bitwie powietrznej z Ruskimi.
Na nieśmiałe pytania żurnalistów, co z obiekcjami konserwatora broniącego Traktu Królewskiego przed najazdem kaczyzmu, odparł bez wahania:  tym panem zajmiemy się w stosownym czasie, lecz raczej szybciej niż później, bo już nas cierpliwość opuszcza.
Przeciął tym samym nasz piękny i mądry Jarosław żałosne popierdywania Hanny GW, pragnącej upokorzyć poległego Lecha monumentem na Trębackiej. Nie z nami takie numery – powiadają w tej materii zgodnie wszystkie pisiory świata – na Trębackiej to se pomnik Donalda ustawcie albo i ruskiego agenta Bronisława. Pomimo kanikuły sytuacja zaostrza się z sekundy na sekundę jak u starego Hitchcocka, bo Hanna z konserwatorem wygruzić chcą natychmiast na szrot ustawione przed Pałacem tablice ze smoleńskimi bohaterami, powołując się głupkowacie na fakt, że to samowolka. Samowolka – być może, ale czyja i w jakiej sprawie?
Podejście takie wielu rodakom bardzo się podoba, bo niejednemu nadojadały i do cna obrzydły terror, i arogancja różnych konserwatorów. Miał szwagier życzenie prześliczną budę z blachy falistej i eternitu wystawić na ryneczku czy też głównym pasażu, a tu z Urzędu płynie chamskie „nein”. I cóż na podobne urzędnicze chamstwo poradzisz?  Do tej pory nic, lecz teraz – po bezkompromisowej deklaracji Kaczora – sytuacja radykalnie się zmienia na lepsze.

Urzędas pisze, że się nie zgadza, a my ten papiór do kibla i dalejże budę naszą stawiać. Jakaś policja? Odeślemy patrol na Nowogrodzką po instrukcje i dla nauki kultury w kontakcie z wkurzonym obywatelem. Takoż bywało w dawnej sarmackiej Polszcze, gdzie urzędnik sądowy bał się panu bratu pozwu doręczyć, bo życie miał tylko jedno, a i dziecka nieodchowane. Tradycję mamy wspaniałą, przyszłość zaś z pisiorstwem naszym niewątpliwie świetlaną.

2 komentarze: