Wysiada sobie spokojnie dyrektor (wtedy jeszcze jedynie nominat prześwietnej komisji) z Pendolino, a tu na łeb rzucają mu się piękne, ale i rosłe przytem aktorki nasze wrocławskie, w stanie pełnej histerii. Bilet powrotny do stolicy biedakowi wręczają, eskortowane przez jeszcze roślejszych i niezmiernie przystojnych kompanów-aktorów scen wrocławskich dzierżących w ręku sękate kije z transparentami treści niedwuznacznej: oddal się chłopie, skądeś przyjechał, my tu ciebie po ustawionym konkursie nie chcemy.
O "ustawieniu" konkursu pierwszy powiedział Krystian Lupa, członek komisji z ramienia ZASPu (nawiasem mówiąc i w ogóle nie plotkując na poziomie magla, Mieszkowski płacił mu podobno 250 tysiaków za spektakl, co niezmiernie wzmaga Lupowy obiektywizm). Na zdrowy chłopski rozum nie za bardzo wiadomo, na czym owo ustawienie miałoby polegać, skoro sześciu komisjantów Morawskiego chciało - ministerialni od Glińskiego, marszałkowi oraz przedstawiciel "S" Leszek Nowak - a trzech zaś nie. Lupie chodzi chyba o to, że kandydat wypadł żenująco, ale to jest niestety rzecz ocenna i trudna do udowodnienia. Naprawdę, nie na niby przecież, komisja po to została przez odpowiednie władze powołana, aby podjąć w zgodzie z obowiązującym w Polsce prawem jakąś decyzję: w prawo albo w lewo, a zadowolić wszystkich przecież w Polsce niesposób.
Największa blondyna (chyba dwumetrowa, bo przeciętnego wzrostu Morawski sięgał jej ledwie do efektownego dekoltu) wygłosiła do Czarka mowę krótką, lecz za to wstrząsającą - "bardzo pana prosimy, idź pan na szczaw, to nikomu nic się nie stanie". Cezary zachował olimpijską powściągliwość, petycję artystów naszych przyjął, czym niestety w ogóle nie poprawił swoich i tak przecież nienajwyższych we Wrocławiu notowań. Olbrzymia blondyna określiła wkrótce potem jego zachowanie - do kamery naturalnie - jako "zblazowane i cyniczne". Ciekawe, co by rzekła, gdyby nieszczęsny nominat na ten przykład uderzył ją bez uprzedzenia z dyńki w splot słoneczny. Niektórym artystom, młodym i starym zarówno, trudno w Polsce dogodzić.
Zarząd województwa obradujący nazajutrz (czyli we wtorkowe południe) nie przeraził się jednakże okrutnej demonstracji i Morawskiego jednogłośnie (5 do zera) na funkcji szefa Teatru Polskiego zatwierdził. Tradycyjnie już skompromitowała się przy tej okazji Platforma, gdyż boski Capitano Schettino jak najsurowiej przykazał pani marszałek Krawczyk głosować przeciw, a ona kolejny już raz olała go bez nijakiej litości. Mogłaby się ta PO już rozwiązać, bo patrzeć i słuchać hadko.
Co teraz? Najtęższe głowy w naszym uroczym kraju zadają sobie to szekspirowskie (a i leninowskie przecież) pytanie i odpowiedzi łatwej niestety ni cholery nie znajdują. Mieszkowskiego poparli wszak, a Morawskiego jednoznacznie potępili, wszyscy święci kultury naszej, od Lupy poprzez Seweryna do Łukaszewicza Olgierda. Jednocześnie głos ich wydał się sporej części normalnej nawet publiczności sensownym, skoro Morawski pozbawił (jako skarbnik ZASPu) zrzeszonych aktorów naszych 9 milionów składek. Nie ukradł ich po prawdzie, ani też nie zgubił po pijaku, jeno lekkomyślnie a frywolnie nieco zainwestował w śmieciowe - jak się sekundę później okazało - obligacje Stoczni Szczecińskiej. Pisiory uznały to jednak za czyn patriotyczny, nie mniej heroiczny zaiste niż radiomaryjne ojca Króla inwestowanie na giełdzie pieniędzy ze zbiórki dewotek na inną stocznię, bo gdańską.
Argument Seweryna, Lupy, Łukaszewicza (aktualnego prezesa ZASPu, który zmuszony był sprzątać po Morawskim) et consortes zderza się niestety z logiką sojuszu marszałkowsko-pisiorskiego: sąd wprawdzie uznał Morawskiego winnym, ale sprawę umorzył - na podstawie osławionej znikomej szkodliwości społecznej - gdyż hojne państwo nasze całą brakującą sumę aktorom zwróciło. Budzi to jednak kolejne pytania: skoro Mieszkowskiemu (słusznie zresztą) marszałek Samborski Tadeusz zarzucał notoryczne łamanie dyscypliny budżetowej, to przecież Morawski może ją prawdopodobnie łamać całkiem bezkarnie i bez nadmiernych obaw - wszak w razie czego bogate niezmiernie państwo polskie kaskę i tak mu zwróci.
Artyści z Polskiego i pozostałych placówek powinni wziąć ową okoliczność pod rozwagę, miast nieodpowiedzialnie szczuć na długoletniego bohatera M jak Miłość.
Druga refleksja również nie jest za krzepiąca: jeśli Morawski pęknie, względnie marszałek Przybylski swoim sprawdzonym już niejednokrotnie obyczajem zmieni zdanie pod wpływem mediów, oznaczać to będzie dla wszystkich tak zwanych organów założycielskich polskich teatrów jedno: odtąd dyrektorów tychże wybierać będą im aktorzy z inspicjentami i bileterkami w głosowaniu powszechnym - rozumie się, że tajnym, równym i proporcjonalnym. Amen.
Historyja histeryczna o męczeństwie bohaterów krzysztofa&cezarego. A czarny lud i tak kocha polskie i tureckie seriale 500+
OdpowiedzUsuńHistoryja histeryczna o męczeństwie bohaterów krzysztofa&cezarego. A czarny lud i tak kocha polskie i tureckie seriale 500+
OdpowiedzUsuń