Pewna była,
choć nikt nie wie do końca dlaczego, Hanna Gronkiewicz-Waltz, że piękny Donald
ją politycznie osłoni; ten zaś mądrala, miast okazać się dżentelmenem z KLD,
zemknął jak szczur jaki prosto do Brukseli. Tym sposobem panna Hanna mogła już
starym swym obyczajem oddać się i powierzyć jedynie Duchowi Świętemu, z którym
zawarła była bliższą komitywę jeszcze kierując z jego ramienia Narodowym
Bankiem Polskim. Sprytni chłopcy z jej najbliższego otoczenia nie mieli takich
problemów – blatowali się ze słynnym pogromcą Żydów – prawdziwych
spadkobierców, mecenasem Nowaczykiem na potęgę, na drobiazgi najmniejszej nie
zwracając uwagi.
Pogromca
Żydów-spadkobierców (jeśli takowi się trafili, nie mieli z nim najmniejszych
szans) nie zasypiał gruszek w popiele:
na 120 podjętych w kancelarii „reprywatyzacji” wygrał ponad 50, co
uczyniło go najsłynniejszym kilerkiem tej trudnej branży w środkowo-wschodniej
części naszego pięknego kontynentu. Proceder kwitł w najlepsze, na diabła ni
Pana Boga nie bacząc, gdy po ucieczce najpiękniejszego z Donaldów, pisiory
znienacka przechwyciły władzę w ramach dwuetapowego (najpierw Duda, potem sejm
z senatem) blitzkriegu. Kamiński z Ziobrą i Bejdą Ernestem puścić natomiast
płazem warszawskiej grabieży nie mogą, bo nie po to ich postawił Jarosław na
wysuniętych posterunkach.
Poziom
idiotyzmu tłumaczeń samej pani prezydent oraz jej chytrych podwładnych sięga
kosmosu: gdy osławiony mecenas Nowaczyk zakupił willę w zakopiańskim
Kościelisku wespół zespół z Rudnickim Kubusiem, któren to młodzian (prywatnie
faworyt naszej Bufetowej) w charakterze wiceszefa Biura Nieruchomości sekundę
wcześniej podpisał jego wspaniałej kancelarii nielegalną od początku reprywatyzację Chmielnej 70, tenże niezłomny
prawnik polski, dziekan rady adwokackiej stolicy naszej oświadczył niespeszony
dociekliwym żurnalistom, że współwłasność owa „miała charakter koincydencji”.
Koincydencją jawi się też sytuacja, w ramach której Bierut, autor pamiętnego
warszawskiego dekretu, stanowi – co stwierdzam z bólem – najuczciwszy element
reprywatyzacyjnej układanki. Jedyną racją Bierutowego dekretu było
najzwyczajniej w świecie umożliwienie odbudowy Warszawy – jedynym sensem
kooperacji grupy Nowaczyka z Gronkiewicz et consortes było i jest intensywne
okradanie własnego miasta i jego mniej
uprzywilejowanych mieszkańców.
Bezczelność
mecenasa Nowaczyka oraz jego ulubionego komilitona „kolekcjonera kamienic”
Mossakowskiego (przodek jego po tak zwanym mieczu, przypadkowo biskup został
niestety przez lud Warszawy powieszony za zdradę na najbliższej latarni) nie
znała granic. Obaj zażądali – Nowaczyk
tradycyjnie w charakterze mecenasa, Mossakowski zaś jako okrutnie pokrzywdzony
5 milionów złotych za utracone w wyniku dekretu Bieruta korzyści, chociażby
nieściągnięte czynsze. Miasto wypłaciło tytułem tychże lekką ręką 1,6 miliona,
mimo, że młody Mossakowski nigdy rzeczonej nieruchomości, ani w ogóle tej
okolicy na oczy nie widział. Nasz dzielny ex-dziekan nie znał, jak
widzimy, granic ni kordonów.
Gdy
dziennikarze próbowali indagować panią prezydent o 51 z kolei transakcję
Nowaczyka z miastem, ta zasłoniła się tajemnicą adwokacką, wcześniej
konsultując w tej sprawie nowego dziekana adwokackiej korporacji, Grzegorza
Majewskiego. Ten z kolei zdobył od miasta pożydowską działkę wartą po
uchwaleniu odpowiedniego planu ponad 150 milionów – współwłaścicielką działki i
wspólniczką Majewskiego jest rodzona siostra Nowaczyka.
Nie pierwszy
raz się zdarza sytuacja, w której katem partyjnego urzędnika okazuje się jego
bezpartyjny, za to bezwzględny do bólu mafijny wspólnik. Urzędnik bowiem dba
jak ten głupi o interesy wspólnika, tenże zaś ma urzędnika w najczarniejszej
dupie. Gdy wkraczają właściwe organy, role okazują się dość niespodzianie jasno
określone: mecenasowi Nowaczykowi wraz z mecenasem Majewskim PiS skoczy
centralnie na pukiel, HGW z towarzyszami przejdzie niestety gehennę sprawy
karnej, na domiar złego w pełni poważnej i zasadnej. Gdy nasz słodki Donaldzio
powróci wreszcie na białym rumaku z odległej i tajemniczej Brukseli, panna
Hanna wraz Duchem Świętym będzie już dawno pozamiatana.
Jestem
przekonany, że Donald łzę uroni i nad (politycznym oraz moralnym) grobem Hanny
się pochyli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz