poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Święci młodziankowie z IPNu ścigają 99-latka z dwoma Virtuti Militari, a prezydent Duda tradycyjnie rżnie głupa

Jeśli koniecznie musimy spierać się o szczyt głupoty związany z datą 1 sierpnia, to jesteśmy w ciężkiej kropce. Nie sposób rozstrzygnąć, czy głupszy był płk (od 6 września 44 już generał) Chruściel, pseudo Monter, wraz z generałem Okulickim forsując wybuch powstania w milionowym mieście bez jakiegokolwiek rozpoznania sytuacji na froncie i w europejskich stolicach, czy też Macierewicz wymuszający na 90-letnich bohaterach przyjęcie Lecha Kaczyńskiego do apelu poległych. Różnica jest tylko jedna: historyczna i polityczna stawka. Po Macierewiczu pozostaje głównie niesmak (to się zapewne niestety zmieni), po twardogłowych przedwojennych zawodowych podobno oficerach pozostała stolica obrócona w gigantyczne cmentarzysko.
IPN-owscy prokuratorzy pod radiomaryjnym w tej chwili nadzorem oskarżają generała Ścibora-Rylskiego (rocznik 1917, bohater Września i Powstania, dwukrotnie odznaczony Virtuti Militari) o tajną współpracę z UB w latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Za nic mają zgodne świadectwa AK-owców, że generał kontaktował się z ubecją na rozkaz przełożonych, uprzedzając wielu kolegów o nieuchronnym aresztowaniu. Pytany o to prezydent, który nie opuścił żadnej z rocznicowych uroczystości, niepodziewanie schował się za plecami sądu lustracyjnego, który powinien jego zdaniem rzecz całą rozstrzygnąć.
Są tylko dwa delikatne "ale": generał może - również z powodu upokorzenia - wyroku nie doczekać; jednocześnie wszyscy wiedzą, że bezpośredni przełożeni Ścibora nie żyją od lat czterdziestu, a seansu spirytystycznego prawodawstwo nawet lustracyjne nie przewiduje. Prezydent Duda, który całkiem niedawno wielce z siebie kontent opowiadał dziennikarzom, że w
sprawie Mariusza Kamińskiego czuje się w obowiązku wyręczyć wymiar sprawiedliwości, teraz wyręczać go nie zamierza. Przeciwnie, ufa całkowicie w jego kompetencję i bezstronność. Wyjaśnić należy niezorientowanym przyczynę tej powściągliwości - gdy wnucy i prawnucy Falangi gwizdali na Powązkach na Władysława Bartoszewskiego, generał opieprzył ich głośno, grożąc wykluczeniem z uroczystości. Prawdziwy Polak-katolik takiej krzywdy nie daruje, bo nie może.
Co do konsekwencji powstania, zwięźle je podsumujmy: 
 - 16 tysięcy zabitych w walce, w tym kwiat wykształconej i ideowej młodzieży; 
 - przynajmniej 180 tysięcy ofiar wśród ludności cywilnej;
 - 700 tysięcy wypędzonych z miasta, z czego 150 tysięcy trafiło na roboty w Reichu, a przynajmniej 60 tysięcy do Auschwitz i innych obozów;
 - zbombardowanie i wypalenie 90 procent substancji miasta.
Niemcy stracili niecałe 1500 żołnierzy, w większości nie własnych, tylko rosyjskich i ukraińskich.
Nie trzeba dodawać, że taka masakra jest bez precedensu w dziejach.
Chyląc głowę przed bezprzykładnym bohaterstwem powstańców w żadnym wypadku nie można zaniechać analizy zachowania naszego kierownictwa, nawet jeśli to samo przez 40 lat robili komuniści. W przeciwnym razie na zawsze pozostaniemy politycznymi idiotami.
Cdn  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz