czwartek, 16 czerwca 2016

Ciąg dalszy mrożących krew w żyłach przygód wicepremierów Schettino, Draculi oraz Francisa Richarda

O Richardzie Francisie zrodzonym na brytyjskiej ziemi trochę szkoda gadać. W 2005 roku namówił śp. Leppera (ang. trędowaty) na ryzykowny sojusz z Kaczorami. Jak to często bywa, Richard Francis do dziś dnia konsumuje oblizując się niczym tłusty kocur brukselskie frukta (słusznie mu się należy dozgonna wdzięczność kaczki o sekundę starszej), a Andrzej L. wykończony przez mściwych pisiorów ziemię polską gryzie. Richard Francis, jak to brytyjski dżentelmen z akcentem ze wschodniego Sussex, robi w PiS-ie za szarą eminencję w tematach europejskich. Słabo mu to wychodzi jak i wszystko, czego się w życiu dotknął. Wystarczy porównać jego żałosne występy z niezrównanymi ejakulacjami Korwina. W kategorii "pajac euro-nienawistnik" nasz Richard może Korwinowi buty od spodu czyścić. 
Dość już o Richardzie, czas na naszego wrocławskiego Draculescu. Nie mogę już słuchać bredni o jego niezwykłej (jak na na standardy pisiorskie rzecz jasna) ekonomicznej eksperiencji. Chłopak do trzydziestki (a stuknęło mu obecnie ledwie 47) miał styczność z ekonomią za pośrednictwem pobliskiego warzywniaka (prace magisterską popełnił na historii o bohaterskich dziejach organizacji swego taty). Następnie AWS z Bodziem Zdrojewskim wepchnęli go po linii politycznej Irlandczykom do rady nadzorczej, a później zarządu WBK BZ, gdy Irlandczycy owi kupili go na przełomie tysiącleci.
Widać nadludzką kompetencję Draculi po jego osławionym planie: parę slajdów, żadnej oryginalnej myśli od siebie, totalna, ocierająca się o granice śmieszności niespójność logiczna i polityczna. 
Co do Capitano, końcówkę wszyscy dobrze znamy. Przechwycił nasz Capitano wyczyszczoną do spodu z jakichkolwiek osobowości partię, zachęcił do zdrady cienkich jak barszcz Siemoniaka (zawsze w cmentarnym gajerze) i Budkę, po czym szczęśliwie dryfuje na skały pod roboczym tytułem "14%, ale moje". 14,14, za chwilę 7, a wkrótce potem 4. To w Polsce nie pierwszyzna - patrz AWS i SLD. 
Prócz czystek wewnętrznych i rozprawy ze zbuntowanymi prowincjami - Dolny Śląsk, Lubuskie, Łódzkie - nie ma ten człowiek absolutnie nic do zaproponowania zdumionym rodakom. Los Capitano jest przesądzony, szkoda jedynie, że utopi przy okazji wielu porządnych, choć słabych ludzi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz