wtorek, 28 czerwca 2016

Grzegorz Schetyna zdradził wspólną linię opozycji

Kiedy to się stało? To się działo od pewnego czasu, tyle że w ukryciu - pod auspicjami Kościoła i w innych przytulnych miejscach. Rozmowy Schetyna - Kaczyński, Schetyna - Lipiński, Borys - Lipiński toczyły się w miesiącu czerwcu w najlepsze, gdy - w tym samym czasie - Schetyna nieudolnie udawał sojusznika KOD-u, PSL-u i Nowoczesnej. 
Czego dotyczyły tajne pertraktacje Schetyny i Borysa z ulubionymi naszymi pisiorami? 
W kwestiach strategicznych pytać należy protagonistów-dżentelmenów o nazwiskach Schetyna Grzegorz i Kaczyński Jarosław. 
Doraźnie Schetynie szło jak zwykle o zemstę na Protasiewiczu (za pamiętną porażkę na zjeździe w Karpaczu, kiedy to piękny i mądry Król Donald I nakazał pozbawić swego druha władzy nad własnym regionem), Kaczyńskiemu i Lipińskiemu zaś o przejęcie drugiego - po Podkarpaciu - samorządowego województwa. 
Naturalnie nie o samo marszałkowskie województwo tu idzie (chociaż synekury też nie do pogardzenia) jeno o 9 mld złotych w Regionalnym Programie Operacyjnym. 
I cóż takie stało się wczoraj na sesji dolnośląskiego sejmiku? Stały się dwie rzeczy, które rozpatrywać wypada w dwóch zupełnie różnych planach: lokalnym - istotnym dla marszałka Przybylskiego i miejscowych działaczy oraz znacznie ważniejszym - ogólnopolskim. 
Lokalny wymiar sprowadził się do tego, że prezydent Lubina Raczyński Robert (ten wystrychnięty na dudka przez arcymądrego Kukiza) dogadał się z pisiorami (Lipiński Adam) oraz PO (Schetyna, Borys) w zakresie przejęcia władzy na Dolnym Śląsku. Trójporozumienie owo uzupełnione przekupnym planktonem może byłoby i lepsze dla regionu, gdyż marszałek Przybylski Cezary od dawna już nie rządzi, zresztą nigdy specjalnie nie próbował. Pod jego kierownictwem województwo wpadło w całkowity dryf. 
Pozostaje jednakowóż aspekt ogólnopolityczny - układając się z pisiorami Grzegorz Schetyna zdradził swych opozycyjnych partnerów. 
W polskiej tradycji zdrajcy bywali surowi i bezwzględnie karani. 
Na samej sesji stało się niewiele: koalicjanci-zamachowcy cofnęli się w ostatniej chwili przed przejęciem całej władzy (mieli odpowiednią po temu większość), odwołali jedynie wicemarszałka z Bezpartyjnych Samorządowców i powołali panią z Kamiennej Góry od Schetyny. 
Czemuż to cofnęli się o krok posiadając większość? 
Mamy dwie interpretacyjne możliwości. Mógł Schetyna przestraszyć się ogólnopolskich konsekwencji, również we własnej partii; mógł się też ktoś ze skorumpowanych w ostatniej chwili wyłamać. 
c. d. mydlanej opery nastąpi niebawem 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz