wtorek, 7 czerwca 2016

Słowo o wyprawie Igora

Nie idzie tu niestety o klęskę kniazia z rąk Połowców, a o śmierć z rąk Policji Państwowej (używajmy tego pojęcia zamiast MO, aby dać niektórym młodym policjantom szansę). Igor poległ na Trzemeskiej (ta komenda obsługuje wrocławski rynek, od pięćdziesięciu lat cieszy się zasłużoną złą sławą), zatrzymany został o 6.00 rano w niedzielę na wrocławskim rynku właśnie, gdyż jak kazali bredzić funkcjonariuszom, do złudzenia przypominał poszukiwaną osobę z Archiwum X. 
Nad tymi bredniami spuśćmy litościową zasłonę milczenia, tym bardziej, że w wyniku parodniowych zadym pod komendą, sprawę przejęła Legnica, która szczęśliwie oddała ją w końcu w miarę przyzwoitej (w czasach przedpisiorskich rzecz jasna) prokuratorze poznańskiej.
Policjanci solidarnie zeznali, że poległy Igor miał przerażające obrażenia twarzy (w istocie był zmasakrowany), ale doznał ich podczas wcześniejszej nocnej bójki. Wszechobecny w tych czasach monitoring pokazuje rzecz przeciwną zgoła, a mianowicie twarz zatrzymywanego w stanie nieskalanym. Igor zmarł na komendzie 2 godziny po zatrzymaniu, więc niewiele po 8.00 rano. 
Wnioski pchają się same, pchają bez litości:
1. w jakim celu zatrzymywać niedopitego chłopaka o 6.00 rano w niedzielę, jeśli doświadczenie i statystyka podpowiadają, że najdalej za 2 godziny pójdzie spać. 
2. co za debil konsekwentnie wysyła w nasze miasto patrole mieszane (męsko-damskie), skoro powszechnie wiadomo, że ona do niczego się nie nadaje, za to niezmiennie podnieca partnera do czynów bohaterskich, on zaś, jak to w Polsce, jest dramatycznie niedoszkolony. 
3. mój przyjaciel z Ruchu Wolność i Pokój Tomasz Wacko udusił się w Norwegii pod własnym, zresztą imponującym, ciężarem w wyniku interwencji mieszanego (męsko-damskiego) patrolu policji. Nie jest to dobra praktyka, bo kończy się breivikiem  na wyspie Utoya. 
4. w niedzielny słoneczny poranek Igor trafił na Trzemeską i tam go zakatowali. Sam byłem maltretowany na Trzemeskiej wielokrotnie i doskonale pamiętam twarze (czyli przy uczciwej konfrontacji tożsamość) oprawców. Zawsze byli przekonani o swojej absolutnej bezkarności. To się musiało tak skończyć. 
5. Panie Komendancie Główny Jarosławie Szymczyk! Naszą wrocławską izbę wytrzeźwień zamknęli po 6 tajemniczych do bólu zgonach kuracjuszy - podopiecznych znakomitego personelu, w tym licznych lekarzy. Ostatnia ofiara spłonęła żywcem. Nasza izdebka mieści się przy ulicy Sokolniczej, niecałe pół kilometra od Trzemeskiej.
Niech Pan Komendant Główny wyciągnie wnioski godne honoru polskiego oficera i zlikwiduje komendę, która notorycznie plami i hańbi mundur przez Pana Komendanta tak zgrabnie noszony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz