niedziela, 12 czerwca 2016

Husaria nie była endecka ani Boże broń pisiorska, czyli kibolstwa naszego spóźnione oświecenie

Prawdziwy polski husarz by się na widok pisioroendeka Ziemkiewicza (straszliwego antykomunisty z "Fantastyki") zwyczajnie wyrzygał, z siodła rzecz jasna, centralnie na jego endeckopisiorski kołtun. 
Czemuż by się wyrzygał zapytacie? Otóż zasadniczo z dwóch istotnych powodów. Pierwszy to taki, że husaria była z korzenia formacją jagiellońską, czyli wielonarodowościową (jak nie przymierzając korpus NATO w Szczecinie) i - o katolicka zgrozo - multireligijną. Gdy to się w wyniku szaleństwa kontrreformacji zmieniło w połowie wieku XVII, niezwyciężona jazda polska szybka przestała być niezwyciężona, o prymacie w świecie nie mówiąc; stała się za to żałosnym muzealnym zabytkiem. 
Sprawdźcie sobie endekoidy narodowość i religię trzech tysięcy towarzyszy pancernych, miażdżących doborowych Szwedów pod wsią Kircholm (pod komendą Litwina Chodkiewicza) albo czterech tysięcy depczących Rosjan pod Kłuszynem. Tan endeków nie było, natomiast nie można wykluczyć, że siedzieli na okolicznych drzewach. 
Drugi powód zrzygania się polskiego towarzysza pancernego na pisiorskoendecki kołtun ma brzydkie i nieeleganckie zgoła podłoże społeczne, jakby powiedział Marks - klasowe. Endecję wyhodował Dmowski z chłopstwa i wiejskiego kleru, a husaria była ekskluzywnie szlachecka. Na koń chamów nie wpuszczano - mogli ewentualnie w obozie rynsztunek czyścić, jeśli zostali obdarzeni odpowiednim zaufaniem.
Z tych oto powodów nie pucujcie się endekopisiory (nawet tak bohaterscy jak Ziemkiewicz w komuszej "Fantastyce") do husarskich skrzydeł i husarskiej nieśmiertelnej chwały. Wasze miejsce zawsze było w czworakach i tam też szczęśliwie powrócicie.
Nieco inaczej rzecz się przedstawia z naszą bracią kibolską, której endekoidy od dawna mieszacie w czerepach. Sumienny badacz może bowiem założyć ze znikomym ryzykiem błędu, że na żylecie Jagiellonii, zwanej tez pieszczotliwie Jagusią (bądź Jagą) przebywa regularnie poważny odsetek potomków naszej niezwyciężonej i strasznej skrzydlatej jazdy. Potomkowie owi (również z Legii, Lecha, a nawet mojego ukochanego Ślązeczka) wymagają jednak intensywnej reedukacji oraz skutecznego wyrwania ich osób z brudnych faszystowskich łap prawicowych macherów od ideologii. 
Tak nam dopomóż Bóg i Wielka Polska, gdziekolwiek ona obecnie przebywa.
PS. Rafale Ziemkiewiczu, bohaterski wojowniku, jesteś niestety z mojego rocznika 1964. Z jakich to powodów nie oglądały Cię niezłomny mężu nasze oczy w jakiejkolwiek opozycji; za to oglądać Cię byliśmy zmuszeni kolaborującego z komuszymi pisemkami poświęconymi kosmitom? Czyżbyś wielki bohaterze siedział za komuny jak mysz pod miotłą? Czy to aby nie z powodu zrozumiałego kompleksu dekownika teraz, po trzydziestu latach, mordę drzesz? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz