środa, 29 czerwca 2016

Znowu o Ślęży - świętej celtyckiej górze tańczących druidów

Mieszkańcy Sobótki i  Sulistrowiczek nie raz i nie dwa zachodzili w głowę, jak to jest możliwe, żeby święta góra Ślęża nie była górą katolicką. Podobne wątpliwości targały potężnym i przenikliwym umysłem miejscowego proboszcza - kapłana z Sulistrowiczek. Do czasu żył on w przekonaniu, podzielanym przez większość parafian, że góra Ślęża była górą katolicką niejako z natury, po prostu od zarania dziejów. 
Jakież była zdumienie księdza proboszcza, gdy okazało się niespodziewanie, że nasi neopoganie spod znaku Łady, Swarożyca, Trygława i Światowida, nie widzą siebie zupełnie w charakterze potulnych katolickich owieczek. 
Gdy proboszcz zwiedział się o istnieniu neopogan, popełnił tragiczny w skutkach błąd. Nakazał mianowicie kierowniczce schroniska położonego na samym szczycie świętej góry usunięcie figury Światowida, która w holu tegoż schroniska stała od głębokiego PRL-u.. 
- Dobrze, przewielebny Ojcze duchowy, rzekli na to neopoganie - rozumiemy Twoje głęboko chrześcijańskie podejście do problemu, jednak tak sprawy nie zostawimy. 
Dodać trzeba, że pół roku wcześniej proboszcz uczynił piękną drogę krzyżową na północnym zboczu świętej góry. 
Wyobraźcie sobie Państwo, że bezbożni neopoganie spalili do cna wszystkie stacje. Niech gwałt sie gwałtem odciska - powiadali. 
Już po tygodniu Światowid - syn i jednocześnie brat Swarożyca - powrócił był szczęśliwie na swoje miejsce w schronisku. 
Naonczas ślężański miś chroniący od niepamiętnych czasów kultową górę, uśmiechnął się od ucha do ucha. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz